sobota, 22 sierpnia 2009

„Regulamin tłoczni win” John Irving

Prószyński i S-ka, Warszawa 2006

„Na dzieciach nic nie robi większego wrażenia niż widok rodziców łamiących własne zakazy.”

Delektowałam się tą książką. Smakowałam każdą stronę i nie chciałam wcale dobrnąć do końca. Rozbudowana fabuła, mnogość postaci, bogata narracja. Do tego wzbudzający kontrowersje wątek aborcji, który aż zachęca do lektury. Najbardziej podobał mi się sposób przedstawienia racji obu stron, spór na linii doktor – Homer oraz ewoluujące poglądy jednego i drugiego pod wpływem doświadczanych historii. Z jednej strony prawo, religia, idealizm – to, co zawsze jest czarno-białe, z drugiej - piekło kobiet, samotnych matek, obskurnych spelun, szydeł zostawionych w macicy czy prostytutek z penisem kuca w gardle.
Może i jest tendencyjnie, ale tak właśnie mi się podoba.

Film mnie niestety rozczarował. Historia ucięta w latach, pominięcie Angela, zmienione i brakujące wątki, np. Melony, której zemsty na Homerze obawiałam się przez cały czas, aż do momentu ich ostatniego spotkania. Ponadto, zrobienie pary z przepięknej Chalize Theron i T. Maguire’a wydaje mi się dalece niestosowne. I nie chodzi tylko o to, że jest od niej niższy, po prostu nie ta liga. Twórcom filmu należą się jednak oklaski za scenografię i klimat, który wyobrażałam sobie czytając to niezapomniane, opasłe tomisko.

„Oto ciało człowiecze, bez wątpienia stworzone na to, aby chcieć potomstwa – a oto człowieczy umysł, jakże pełen wątpliwości na ten temat. Nieraz umysł człowieczy kategorycznie sprzeciwia się posiadaniu dziecka, ale bywa i tak, że umysł perwersyjny wymusza urodzenie dziecka na drugiej osobie, która tego bardzo nie chce. W imię czego tak się dzieje? – zastanawiał się doktor Larch. W imię czego lub kogo w niektórych umysłach rodzi się przymus powoływania na świat nawet tych najbardziej niechcianych dzieci?”

„Miało to niebagatelne znaczenie na przyszłość, że najpierw widział matki wyjeżdżające, nie zaś przybywające do szpitala z brzuchami napęczniałymi problemem, którego zamierzały się tu pozbyć. Ważne było to, że Homer zauważył, iż wyjeżdżając, nie sprawiały wrażenia osób, które pozbyły się problemu do końca. Homer nigdy nie widział osób bardziej nieszczęśliwych niż te kobiety...”

„W noc jej śmierci doktor Larch miał koszmarny sen: śniło mu się, że penis mu odpadł; doktor próbował przyszyć go na miejsce, ale nieszczęsny organ rozszedł mu się w palcach, a potem także i palce poodpadały od dłoni. Typowy sen chirurga! – stwierdził doktor, gdy się obudził: palce ceni się w tym fachu wyżej niż penisy.

„Ci sami ludzie, którzy namawiają nas do obrony nienarodzonych, przestają bronić kogokolwiek prócz siebie samych, ledwie narodziny dojdą do skutku. Ci sami, którzy głośno deklarują miłość do duszy nienarodzonego, odmawiają grosza i pomocy ludziom biednym, niechcianym i prześladowanym. Czym usprawiedliwiają wielką troskę o płód ludzki, połączoną z równie wielką obojętnością wobec odrzuconego, maltretowanego dziecka? Zrzucają winę na przypadek poczęcia na rodziców, potępiają najuboższych – tak jakby biedni byli biednymi z wyboru. Owszem, biedni mogliby starać się wyrwać z nędzy, gdyby dać im szansę kontrolowania liczebności potomstwa. Zawsze uważałem wolność wyboru za sztandarową cechę demokracji – a więc i Ameryki!”

„Najtrudniej pogodzić się z tym, że z upływem czasu ludzie, którzy tak wiele kiedyś dla nas znaczyli, wyłaniają się z mroków zapomnienia ujęci w cudzysłów.”

„Nie mamy większych praw wobec ludzi, których kochamy, niż wobec obcych.”

„Nie jesteśmy w stanie ochronić innych, kolego. Możemy ich najwyżej kochać.”
.

2 komentarze:

  1. Miałam bardzo podobne odczucia: książka – połknięta w amoku oczarowania, film – wielkie rozczarowanie. :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety tak to już bywa z adaptacjami filmowymi. Nie sposób przedstawić w niespełna dwugodzinnym filmie wszystkiego, co najlepsze w słowie pisanym. Pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.