poniedziałek, 15 marca 2010

„Bohaterka pustyni” Donya Al-Nahi

Wydawnictwo MUZA S.A., Warszawa 2004

Gdyby ptak kochał rybę, gdzie mogliby zamieszkać?

       „Bohaterka pustyni” to powieść oparta na autentycznych wydarzeniach. Donya Al-Nahi - Angielka i muzułmanka z wyboru - relacjonuje swoje ryzykowne akcje odbicia dzieci uprowadzonych przez muzułmańskich ojców do ich rodzinnych krajów. Każdy z nas zna tego typu historie, przewijają się przez media, także w literaturze są obecne od dawna. Dla mnie spotkanie z tą książką było o tyle ważne, że mam w bliskim otoczeniu przekonwertowaną na islam Polkę, która wyszła za mąż za Araba, mieszka z nim i ich dzieckiem w Londynie. Lektura tej pozycji uświadomiła mi, choć podobna trauma mi nie grozi, że takie kobiety chyba nigdy nie mogą czuć się w pełni pewnie, stabilnie i bezpiecznie. Niebezpieczeństwo dotyczy nie tylko małżeństw międzywyznaniowych, może zaistnieć przy nawet wieloletnich próbach wkomponowania się w kulturę Zachodu.
       Autorka, szczęśliwa mężatka i matka czwórki dzieci, z dobroci serca zaangażowała się w swoją działalność. Razem ze zdesperowanymi matkami podejmuje heroiczne czyny, żeby odzyskać ich pociechy. Nie zawsze kończą się sukcesem. Libia, Irak, Turcja, Jordania - to kraje, które nie sprzyjają tego typu przedsięwzięciom. Kobiety wykazują się niebywałą odwagą i determinacją, by walczyć z wadliwym systemem, religijnymi zwyczajami i prawem, które niejednokrotnie łamały. Donya Al-Nahi, jako w pełni świadoma muzułmanka, rozumie podstawy postępowania ojców, którzy chcą wychować dzieci wśród „swoich”, z dala od zdemoralizowanego, ich zdaniem, środowiska. Nie zmienia to jednak wymiaru ich okrucieństwa, gdy weźmie się pod uwagę ogrom cierpienia matek, które mogą już nigdy nie zobaczyć własnych dzieci.
       Autorka opowiada swoje przygody krótko i zwięźle, prostym językiem bez zbędnych ozdobników, które nie są istotą tej książki. Najciekawsze jest jednak to, co dzieje się trochę później. W „Bohaterce pustyni” autorka pisze: Zastanawiałam się, czy mój mąż, byłby zdolny do wykradzenia mi dzieci oraz nad tym, jakie środki przedsięwziąć, by nigdy tego nie mógł zrobić. Jej mąż, Irakijczyk, przez cały czas wspierał autorkę w działaniach. Tworzyli udany związek oparty na zaufaniu oraz pełną - wydawałoby się zdrową - rodzinę. Do czasu. Kilka lat później w swojej kolejnej książce Donya Al-Nahi napisała: Jeżeli uprowadzenie dzieci mogło dotknąć mnie - osobę zajmującą się dziesiątkami tego typu spraw, która doskonale wiedziała, na jakie sygnały należy zwracać uwagę, z pewnością może to spotkać każdą matkę w mieszanym małżeństwie. „Oddaj mi dzieci” to historia dramatycznej walki Donyi Al-Nahi, pierwsza, w której to ona jest ofiarą.

8 komentarzy:

  1. Zaiste... tak wiele jest pośród nas bohaterek, ale zaślepieni fanatyzmem, pieniądzem i wieloma innymi rzeczami, które przemijają szybciej niż oddech, nauczyliśmy się ich nie dostrzegać. Czasami tylko potykamy się o którąś z nich. Odwracamy wzrok albo zobojętniali, udajemy że tego typu sprawy nas nie dotyczą, dzieją się na tyle daleko od nas, że nigdy ich nie doświadczymy, że jesteśmy lepsi, silniejsi, że nasi bliscy są bezpieczni, bo my nie postąpilibyśmy w taki sposób, nie dalibyśmy się... Czy aby na pewno? Wszędzie tam gdzie fanatyzm religijny dzieli ludzi i płcie na przeciwstawne bieguny, tam rodzi się niesprawiedliwość i wątpię, aby którykolwiek ze znanych ludzkości bogów wybaczył coś takiego.
    Ciekawa lektura. Myślę że każda kobieta, nie ważne skąd pochodzi powinna się z nią zapoznać. Ku przestrodze!

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anhelli, masz absolutną rację, bohaterek wśród nas jest wiele, niestety empatia nie jest dobrą stroną społeczeństwa. Wydaje się nam, że zło tego świata nas nie dotyczy, że dotyka innych, aż któregoś dnia budzimy się z ręką w nocniku :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z drugiej strony, nie zamierzam żałować tych, które świadomie - naiwnie - zapuszczają szuwara w orientalnie-ciemne spojrzenie Arabów, bo o ile w osądzie mężczyzn wyznaję zasadę: są lepsi i gorsi, o tyle wśród Arabów, oni wszyscy są jednakowi. Kłamstwo, udawanie i agresja, leżą w ich naturze. To kompletnie inna kultura, tylko idiotki zakochują się w Arabach, wierząc w to, że "dla nich się zmienią", że je to nie spotka, że skoro mieszkają w Anglii... To ułuda. Zawsze, prędzej czy później, kobieta zostaje z niczym, w najlepszym razie.
    Kiedy pisałam, że świat jest pełen bohaterek, miałam na myśli samotne matki utrzymujące dzieci aż po ich dorosłość, matki, które uciekły przed alkoholikami i damskimi bokserami, czy chorymi zmagającymi się ze społecznym wykluczeniem. Białych kozaczków mających wyidealizowane wyobrażenie na temat arabskich amantów. Takich mi nie żal, w większości przypadków... gardzę nimi! Przykre, ale prawdziwe.

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anhelli, gdy ja pisałam o bohaterkach, miałam na myśli wszystkie kobiety, które los dotknął w sposób okrutny i niesprawiedliwy. Twoje (wspomniane) bohaterki... cóż podpadam pod jedną z nich. Co do muzułmańskich, zakochanych i zaślepionych - nigdy nie ogarnę takiego szalonego, naiwnego porywu emocji, ale nie oceniam, wspieram, współczuję, oby los był im łaskawy albo Allah, do wyboru do koloru, jak kto zechce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, ja też życzę im jak najlepiej, ale nie dziwię się, kiedy jedna po drugiej wpadają w ten kompot jak bezrozumne muchy. Zupełnie, jakby chciały zrobić na złość całemu światu. Wszyscy im mówią, pokazują co je spotka - a mimo to idą zaślepione, a potem płaczą. Żal mi tylko ich dzieci.

    pozdrawiam serdecznie, drogą bohaterkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego właśnie mówi się, że miłość jest ślepa :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa dyskusja. Ja także znam dziewczynę, która zakochała się w Arabie i drogo to okupiła. Ma z nim dwoje dzieci. 'Prosta' kobietka, poznałam ją za sprawą pewnej firmy, w której kiedyś kupowałam co jakiś czas szwedzkie kosmetyki. Ona do nas przychodziła z ofertą. Zawsze sobie trochę pogadałyśmy przy kawie. Poznałam jej życie i nie zazdroszczę. Akurat nie doszło w tym przypadku do uprowadzenia dzieci, ale ... po przeczytaniu recenzji.. nie byłabym taka spokojna. Kultura muzułmańska i mentalność arabska... to może stanowić mieszanką wybuchową.

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie tu zawiało pesymizmem :(
    ale faktycznie, na cudowne pojednanie kultur nie ma co liczyć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.