środa, 21 lipca 2010

„Nieznośna lekkość bytu” Milan Kundera

Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1996

„Zanim zostaniemy zapomniani, przemieni się nas w kicz. Kicz jest stacją tranzytową pomiędzy bytem a zapomnieniem.”

       Nareszcie doczytałam do końca. To było moje trzecie podejście. „Nieznośna lekkość bytu” to dla mnie jedna z książek, co do których nie wiem, czy je kochać, czy nie. Dobre myśli o książce zawsze mnie nachodziły i zachęcały do powrotu do niej, gdy w telewizji powtarzano film, który jest dla mnie dziełem wybitnym. Może wszystko bym jakoś przetrawiła, ale to ciągłe przypominanie o zapachu kobiecego krocza we włosach Tomasza...
       Tomasz i Teresa stworzyli oryginalny związek, ale wedle mnie chory. I właśnie zagłębianie się w trudne relacje miedzy nimi budziło mój odruch ucieczki. Męczyłam się chcicami i obrzydliwością zdrad Tomasza, jego skrzywioną definicją miłości, którą śmiało oddzielał od seksu. Dla niego miłość fizyczna jest jak zabawna nieważność, lekkość, którą czerpie z życia. Dla Teresy – której delikatność tłamsiła przez całe dzieciństwo beznadziejna matka – każda zdrada była zbrukaniem jej cielesności, tej jedynej i wyjątkowej. Tomasz by stwierdził, że jestem anachroniczna jak Teresa.

       Naprawdę starałam się ogarnąć motywy jego postępowania. Zauważyłam, że z biegiem lat łatwiej mi to przychodzi, ale z pewnością nigdy go nie polubię. Podobnie Sabiny, zawsze gotowej kochanki, dla której zdrada była niezbędnym elementem życia, nadającym mu smak i sens. Dobro było dla niej oznaką słabości. Ale to właśnie jej siła uczyniła z niej samotną, dryfującą po świcie osobę, która nigdzie i przy nikim nie może znaleźć własnego domu. Żal mi jej, a może powinnam napisać, że jest żałosna?
       Myślę, że książka byłaby słaba i wiele straciłaby na wartości, gdyby nie umiejętne wpisanie prywatnego życia bohaterów w bieg historii. Bo tak naprawdę „Nieznośna lekkość bytu” to nie książka tylko o Teresie, Tomaszu i jego kochankach. To byłby czysty kicz, który też ma swoje pięć minut w książce. Obraz życia za „żelazną kurtyną” i siła oddziaływania systemu totalitarnego na życie szarych ludzi wnoszą bardzo wiele. Obserwujemy, jak obywatele muszą dostosować się do reżimu, by zachować własną godność i zasady.

       Plusem „Nieznośnej lekkości bytu” jest także żywa obecność narratora, który zwraca się do czytelników oraz nie ma oporów, by poruszać gówniane tematy. Dosłownie. Rozważania na temat kiszki Boga i obarczanie go winą za wydalanie bardzo mnie rozbawiły.
       No i mamy sporo filozofii. Już od pierwszego zdania:

„Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego. Nietzsche wprowadził nią w zakłopotanie większość filozofów: pomyśleć, że wszystko, cośmy raz przeżyli, miałoby się kiedyś powtórzyć i to powtarzanie powtarzałoby się w nieskończoność! Cóż oznacza ten obłąkańczy mit?”

Historii:

„Jest przepastna różnica między Robespierre’em, który pojawił się tylko raz w historii, a Robespierre’em, który by wiecznie powracał, aby ścinać głowy Francuzów.”

Psychologii, może trochę fizyki :)

„Jeśli każda sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci do wieczności jak Chrystus do krzyża. (...) Jeśli wieczny powrót jest najcięższym brzemieniem, nasze życie na jego tle błyszczy wspaniałą lekkością. (...) Najcięższe brzemię jest jednocześnie obrazem najintensywniejszej pełni życia. Im cięższe brzemię, tym nasze życie jest bliższe ziemi, tym jest realniejsze i prawdziwe.”

Oraz reszta mądrości:

„Zorza śmierci opromienia wszystko czarem nostalgii – również gilotynę.”

„Cóż może być warte życie, jeśli pierwsza próba już jest życiem ostatecznym?”

„Miłość może się narodzić z jednej metafory.”

„Jeśli macierzyństwo jest ucieleśnieniem Ofiary, los córki oznacza dług nie do spłacenia.”

2 komentarze:

  1. Znam zarówno książkę, jak i film :) Cudnie, że mi go przypomniałaś, Juliette Binoche, ajajajaj, Puerto Rico :)
    Konam z gorąca, ale na pocieszenie ci powiem, że ja też miałam kilka podejść do Kundery, czasami nie wiadomo z czym go jeść, ani za co ugryźć :P

    Pozdrawiam orzeźwiająco :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To mnie pocieszyłaś, myślałam już, że coś ze mną nie tak :) Szkoda, że nie życzyłaś mi deszczu, ostatnio się spełniło :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.