środa, 9 marca 2011

„Pianistka” Elfriede Jelinek

Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2004

       Kilka razy miałam wielką ochotę rzucić tą książką o ścianę i już do niej nie wracać. Tak by się właśnie stało, gdyby nie niezwykły język, którym została napisana. Na skrzydełku książki można przeczytać o Jelinek: „Ona przez język analizuje procesy społeczne, polityczne, np. demaskuje ukrytą zawartość utartych zwrotów czy porzekadeł.” Autorka bawi się słowami, żongluje nimi jak sprawny cyrkowiec i wprawia w zdumienie. Język jest prosty, niby prosty. Pod tą prostotą kryje się wiele znaczeń, ale też policzków zadanych czytelnikowi i społeczeństwu. Ten sam język miejscami bywa obrzydliwy i odpychający. Jest przesiąknięty fizjologią i seksem. Wywołuje smutek oraz zgorszenie.

„Matka i babka, kobieca brygada, stoją z bronią u nogi, aby chronić ją przed myśliwym-mężczyzną czyhającym pod drzwiami, a w razie potrzeby udzielić myśliwemu czynnego ostrzeżenia. Obie starsze panie z zarośniętymi, wyschłymi genitaliami zastępują drogę każdemu mężczyźnie, aby nie mógł dobrać się do ich maleństwa. Nie wolno dopuścić, by maleństwu zaszkodziła miłość, zaszkodziło pożądanie. Kwaso-krzemowo stężałe wargi sromowe obydwu starszych pań kłapią przy akompaniamencie suchego zgrzytu jak szczypce umierającego jelonka rogacza, lecz nic nie wpada w ich macki...”

W jakiś dziwny jednak sposób wciąga dalej i dalej.

       „Pianistka” to ciężka lektura, wstrząsająca i poruszająca do głębi. Między innymi dlatego myślę, że mogłaby być zdecydowanie krótsza. Wiele razy wydawało mi się, że czytam ciągle o jednym i tym samym. Bohaterką książki jest dobiegająca czterdziestki Erika, nauczycielka gry na fortepianie, niedoszła sława pianistycznego środowiska, a przez to zakała swojej matki, z którą mieszka. Ale nie tylko, bo także z nią dzieli łoże. Możny by rzec małżeńskie łoże! Erika jest wyjątkową osobą, jej matka również jest niebanalna. Erika jest własnością matki, od której nigdy nie odcięła pępowiny. Eriki matka nigdy by na to nie pozwoliła. Erika nie wie, co to wolność.
       Chora relacja matka – córka odmalowana zostaje już na pierwszych stronach, reszta to wwiercanie się w to patologiczne piekiełko. Ich wzajemne uzależnienie, toksyczna miłość, przepełniona nienawiścią, rękoczyny budzą niesmak. Nie mogę uwierzyć, że tacy ludzie istnieją, że matczyna miłość może być tak apodyktyczna, katastrofalna i egoistyczna. A przede wszystkim niebezpieczna, wywołująca autodestrukcyjne zachowania. Zdominowana córka nie może odnaleźć się w relacjach damsko-męskich, jej seksualność, tłumiona całe życie prze matkę, chce wybuchnąć. Z jednej skrajności w drugą.
       „Pianistka” to dobitna lekcja – nie wszyscy ludzie powinni mieć dzieci! Czasem wydaje mi się, że powinny być obowiązkowe testy predyspozycji do rodzicielstwa. Jak to jest, że państwo wymaga od obywateli egzaminów na prowadzenie pojazdów mechanicznych, a pozwala złym, nieodpowiedzialnym, nienormalnym ludziom się rozmnażać, by potem wychowywali potworki o okaleczonej duszy?

       Film na podstawie książki jest naprawdę, naprawdę dobry. Nie tylko ja go doceniłam, ale także decydenci w konkursach filmowych i publika. Choć z tą - jak wiadomo - różnie bywa, ale to samo dotyczy ocen wobec książki. W jednym i drugim przypadku uderza przytłaczający klimat oraz krzywda i samotność człowieka. Po tak kontrowersyjnej i szokującej lekturze pani Jelinek kolejny raz sięgnę po jej książkę za parę lat. Nie wcześniej.

14 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie przeczytam powieść, a potem koniecznie obejrzę film! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca książka, która oczywiście zapisuję na listę "chcę przeczytać".
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałam film i bardzo mną wstrząsnął, i co jest najważniejsze, już pomijam fakt obrzydliwość i wynaturzonych pragnień głównej bohaterki, najbardziej przeraziła mnie właśnie ta toksyczna relacja z matką, jak można tak zniszczyć własne dziecko?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jelinek nie jest dla mnie, zbyt ciężka... musiałaby poczekać na jakiś bardzo kiepski moment w moim życiu w którym będę chciała się troche podręczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pandorciu, Kasandro
    Polecam, ale ostrzegam, jest ostro. Zalecany duży dystans. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Papierowa Latarnio
    Mi nie mieści się w głowie, jak można tak skrzywdzić dziecko. W książce jest to jeszcze dobitniej pokazane, autorka niemal na każdej stronie podkreśla szkodliwość tej toksycznej miłości. Porażający obraz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Balianno
    Och, nie radziłabym nikomu czytać w kiepskim życiowym momencie. Taka udręka mogłaby się źle skończyć. :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam ostatnio, że Nobel dla pani Jelinek był zdecydowanie nagrodą na wyrost, ofiarowaną "zbyt optymistycznie". Jestem ciekawa, co Ty sądzisz o tym Agatoris. Oczywiście, rozumiem, że po jednej książce autorki trudno jest stwierdzić o jego artystycznym kunszcie (lub jego braku), ale i tam z chęcią przeczytam Twoją opinię.

    Natomiast ja stwierdziłam z całą pewnością, że to książka nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście miało być "jej", a nie "jego" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Elino
    Nie wiem, czy na wyrost, czy zbyt optymistycznie. Nie do końca obchodzi mnie zdanie pewnych krytyków literackich, którzy dokonują takich analiz. To nie jest moja pierwsza książka Jelinek i z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest wyjątkową pisarką. Jej twórczość nie jest łatwa ani przyjemna, ale wśród zalewającej nas przesłodzonej, bezwartościowej tandety taki kop "inności", przełamywania tabu i poprawności politycznej bardzo mi się podoba. Również taka literatura jest nam potrzebna, co prawda tylko od czasu do czasu, w niewielkich porcjach, ale jednak. W jednym z wywiadów, po wydaniu równie szokującej książki, autorkę zapytano, co chciała przez nią osiągnąć, odpowiedziała: „Żeby czytelnik nie przeciągał się przyjemnie jak świnia w błocie, żeby zbladł przy lekturze”. Pod tym względem jest niezawodna.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham takie tematy i bezpośredni język. Na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet znam takie kobiety... Tylko czy odgórna sterylizacja, byłaby moralna? I tak źle, i tak nie dobrze. : / Ja też miałam problem z twórczością pani Jelinek, mocna rzecz, ale nie na każdą głowę, przynajmniej nie dla tych, którzy sami coś takiego przeżyli.

    Pozdrawiam serdecznie, z lekkim poślizgiem XD...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wyobrażam sobie poziomu swoich emocji przy czytaniu tej książki, gdybym była choć w części ofiarą takiej mamuśki. To by było nie do zniesienia. :/
    Masz rację, odgórna sterylizacja nie dość, że byłaby etycznie nie do zaakceptowania, to techniczne zorganizowanie jej nie mieści mi się w głowie. Skutki mogłyby być opłakane. Nic pod tym względem nie da się zrobić. Smutne.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.