niedziela, 1 maja 2011

„Śmieszne miłości” Milan Kundera

Wydawnictwo „ALFA”, Warszawa 1990

„...wartość człowieka mieści się w tym, czym sam siebie przerasta, w tym, czym jest poza samym sobą, czym jest w innych i dla innych.”

       Gdy zabierałam się za „Śmieszne miłości” nie miałam pojęcia, jak ta książka jest odbierana przez czytelników. Nie spotkałam się wcześniej z żadną recenzją ani opiniami. Bez grama tendencyjnego podejścia przebrnęłam przez nią od niechcenia. I jakież było moje zdziwienie, gdy po wszystkim poczytałam recenzje i żadna z nich nie pokrywała się z moim nieprzychylnym zdaniem. No cóż, są różne gusta, a nazwisko robi swoje.
       „Śmieszne miłości” to zbiór opowiadań o – z pozoru – błahej tematyce. Moim zdaniem tytuł powinien brzmieć „Śmieszne miłostki”, bo miłości próżno szukać na kartach książki. Zacznę jednak od zalet. Nie brakuje typowych dla Kundery złotych myśli, które zamieszczę poniżej. Nie brakuje humoru, dowcipnych dialogów, błyskotliwych fragmentów. Autor sprawnie analizuje charaktery bohaterów, ich motywacje, myśli, zachowania. Całość zdefiniowałabym jako elementarz uwodzenia dla panów, przestrogę dla pań. Kundera pisze dobrze, ale nie dla mnie te klimaty.
       „Śmieszne miłości” to przede wszystkim rozważania o miłości, zazdrości, zdradzie, pożądaniu w każdej postaci. Spotykamy się ze znanymi damsko-męskimi relacjami, ujętymi w bijące po oczach schematy i stereotypy. Każde opowiadanie ukazuje mechanizmy łączące kochanków, ich gry i manipulacje, dążące do zaspokojenia seksualnych potrzeb lub własnego ego. W tym światku wszyscy tylko o jednym myślą, mówią, marzą. Erotyzm jest wszechobecny. Wszystko jest zachętą, podtekstem, zaproszeniem. Mężczyźni wtórują w głupocie, aż boli. „Śmieszne miłości” przedstawiają bardzo negatywny obraz płci brzydkiej, wynika z nich, że każdy facet to pies na baby, myśli tylko o jednym, a każda go chce, a jak nie chce, to coś z nią nie tak. Ostatecznie i tak zechce, ale wtedy - już naruszona - jest do odstawki. Bardzo blado wypada męska natura w oczach Kundery. Dla mnie przesłanie jest proste: mężczyźni są puści, powierzchowni, pyszni, zbyt pewni siebie, a przede wszystkim traktują kobiety przedmiotowo. Nadzieję upatruję jedynie w tym, że sam narrator miejscami dosłownie nabija się z bohaterów, którzy - niejednokrotnie jako postaci tragikomiczne - budzą się z ręką w nocniku.
       Najbardziej spodobały mi się momenty nawiązujące do życia w totalitarnym państwie, przesiąkniętym ideologią, gdzie publiczne przeżegnanie się przed krzyżem było hańbą dla urzędnika państwowego. Minimalne refleksje o Bogu Niespółkowania, typu religia a seks lub komunizm a wiara były najciekawsze. Szkoda, że jest ich niewiele.

„...sensem życia jest bawić się życiem, a jeśli życie jest zbyt leniwe, nie pozostaje nic innego jak dać mu lekkiego szturchańca.”

„Gdyby człowiek ponosił odpowiedzialność tylko za to, czego jest świadom, głupcy byliby z góry rozgrzeszeni z każdej winy.”

„...miłość ma tylko jedną miarę, a tą miara jest śmierć. Prawdziwa miłość kończy się śmiercią, i tylko ta miłość, która kończy się śmiercią, jest miłością.”

„...radość, jaką dają dzieci, nie może zastąpić innych radości, nie mówiąc już o tym, że radość obciążona obowiązkiem zastąpienia innych radości szybko staje się radością zbyt znużoną.”

„Nawet radość z obecności ukochanego mężczyzny najlepiej przeżywa się w samotności. Gdyby jego obecność trwała bezustannie, istniałaby właściwie jedynie poprzez swoje ustawiczne przemijanie. Zatrzymać ją można tylko w chwilach osamotnienia.”

6 komentarzy:

  1. Mimo wszystko, to jednak nie dla mnie. Po tym, jak napisałaś, że Twe zdanie będzie nieprzychylne spodziewałam się bardziej krytycznej recenzji, ale właściwie w ogóle nie jest ona taka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "W ogóle"? Nie, no pewnie trochę jest. Fani Kundery raczej by się ze mną nie zgodzili. Ja tej książki po prostu nie polecam, nie lubię takiej tematyki i jestem przekonana, że wiele osób ona też odrzuca.
    pozdrawiam majowo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja uwielbiam książki Kundery i z pewnością sięgnę po "Śmieszne miłości":)). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasandro, jeżeli już uwielbiasz Kunderę, to myślę, że ta książka raczej Cię nie rozczaruje. Jak napisałam w recenzji, znaleźć w niej można to, czym Kundera przyciąga czytelników. Niestety ja nie przepadam za takimi damsko-męskimi historyjkami, dlatego tym razem chwalić go nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ilekroć słyszę nazwisko Kundera, dostaję nieprzyjemnej czkawki, zupełnie jak na dźwięk pewnej kobitki z mojego miasteczka, która chociaż uperfumowana, szykownie ubrana i jeździ nowiuśkim autkiem, ledwo otworzy jadaczkę od razu zalatuje targiem rybnym (gdyby tylko chodziło o zapach, ale nie... Ona sama kojarzy się po tym głosie z przekupką na paryskim targu rybnym z końca XVII wieku). Koszmar. I dokładnie tak samo jest z Kunderą... ]:]-

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Basia, powaliłaś mnie na łopatki, co za porównanie! Olaboga!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.