wtorek, 16 sierpnia 2011

„Pachnidło. Historia pewnego mordercy” Patrick Süskind

Świat Książki, Warszawa 2005

       Kilka lat temu po obejrzeniu skądinąd świetnego filmu "Pachnidło" obiecałam sobie, że raczej nie sięgnę po książkę. Byłam tak zszokowana, i nawet zniesmaczona, że chciałam się uchronić przed nadmierną bulwersacją. A także zawodem, który jest u mnie normą przy kolejności oglądanie - czytanie. Jednak, gdy w bibliotece z kilku metrów moje dramatycznie kiepskie patrzałki dojrzały te literki P A C H N I D Ł O, nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam do środka. Gdy na samym początku przeczytałam ów fragment:

"Śmierdziało od rzeki, śmierdziało na placach, śmierdziało w kościołach, śmierdziało pod mostami i w pałacach. Chłop śmierdział tak samo jak kapłan, czeladnik tak samo jak majstrowa, śmierdziała cała szlachta, ba - nawet król śmierdział, śmierdział jak drapieżne zwierzę, a królowa śmierdziała jak stara koza, latem i zimą. Albowiem w osiemnastym wieku..."

nie byłam w stanie odłożyć książki z powrotem na półkę. Zaśmiałam się w sposób we wspomnianym miejscu niedozwolony, a później śmiałam się już w domu. Z całą świadomością morderczej końcówki nie potrafiłam myśleć o tej książce bez banana na twarzy. Wspaniały, ekspresyjny język, humorystyczna narracja, malownicze opisy. Zapachy aż buchają z kartek, czy to kupa kota, czy jaśmin. :) Podaruję sobie odniesienia do fabuły, gdyż większość z was z pewnością ma już lekturę za sobą. A jeżeli nie, to czym prędzej czytajcie, oglądajcie, wąchajcie, niuchajcie! Arcydzieło. :)

18 komentarzy:

  1. Ja swojego czasu zabierałam się za film kilka razy. Jednak wytrzymywałam maks. 20 minut i dalej nie mogłam. Po tej traumie ciężko mi sięgnąć po książkę, choć zbiera wiele dobrych opinii ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Maya, faktycznie sam początek filmu jest mocny, lepiej nie zabierać się za niego z pełnym żołądkiem. Wydaje mi się, że później nie jest już tak obrzydliwie. W książce te naturalistyczne momenty nie biją dosadnie po oczach, przynajmniej tak było w moim przypadku. :) Dlatego całkiem przyjemnie mi się czytało. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam książkę i szalenie mi się podobała. Film mnie wcisnął momentami w fotel, ale darzę go sentymentem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Domi, "wcisnął w fotel" - to idealne określenie, zwłaszcza wobec początku i końcówki. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Książkę czytałam dość dawno, ale jakoś wtedy zachwytów nie było. Natomiast z chęcią bym ją jeszcze raz przeczytała, bo jak wiadomo gust się zmienia:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobnie jak kasandra_85 książkę czytałam czas spory temu - na mnie zrobiła spore wrażenie. A filmu... wstyd się przyznać ... nie widziałam. Słyszałam pochlebne opinie, ale ja sama go nie obejrzałam. Natomiast powieść bardzo się mojej osobie spodobała. I fajnie byłoby do niej wrócić ... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasandro, po sobie wiem, że rzeczywiście gust z wiekiem się zmienia, więc kto wie, może za drugim razem byś była pozytywnie zaskoczona. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Orchisss, to żaden wstyd, że filmu nie wiedziałaś. Wszystko do nadrobienia. Polecam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ treściwie, a pięknie napisałaś o tej książce! Chciałoby się wręcz napisać "smakowicie", choć w tym wypadku określenie to pewnie niezbyt trafione ;) Ja widziałam film i zrobił na mnie ogromne wrażenie, a od książki bynajmniej mnie nie odrzuca, przeciwnie, ale zawsze jakoś było coś pilniejszego... Twoją opinię na pewno będę miała w pamięci przy następnej okazji, gdy zrobi się trochę luźniej w moich czytelniczych planach. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Naia, to ja dziękuję. :)
    Jeżeli film Ci się spodobał, to wcale już nie trzeba Cię zachęcać do tej smakowitej :), apetycznej i zmysłowej książki. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale poszerzaj czytelnicze plany. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdaje się, że dzieło "skonsumowałam" we właściwej kolejności, najpierw książka, potem film. Tyle że ja się skupiłam na głównym bohaterze, tak mi się zachciało go psychologicznie rozpracować. :)
    A efekty tu: http://mcagnes.blogspot.com/2009/06/pachnido-patrick-suskind.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Agnes, dziękuję za link, już zabieram się za czytanie Twojego portretu psychologicznego mordercy. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. OoO Wróciłaś :) Jak urlop? Wypoczęta?
    Znam zarówno książkę jak i film, ale to film najmocniej mnie poruszył, drugi raz tego oglądać nie zamierzam. To jeden z tych obrazów, które śmiało można nazwać "dziełem" tylko nie do końca wiadomo "dlaczego", bo każda komórka nas samych przed tym się broni. Ale cóż, dzieła właśnie tym się wyróżniają, że nie można łatwo o nich zapomnieć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wróciłam. :( Muśnięta słońcem, wypoczęta, jak diabli rozleniwiona. A tu tyle zaległości. To siedzę po nocach. :/
    Jest dokładnie tak, jak piszesz, człowiek broni się, a jednak coś przyciąga i nie pozwala zapomnieć. Może właśnie te skrajne odczucia i zabawa czytelnikiem tworzą "dzieło". Mnie również film mocniej poruszył, obrazy są wstrząsające. Jednak za drugim podejściem, po lekturze, nie byłam tak mocno przejęta.

    Aga wróciła, a Basia gdzieś się zapodziała. :)
    Anhelli znowu na Wookies? Muszę szybko ogarnąć Twoje posty z miesiąca, pewnie tam znajdę odpowiedź. Tymczasem ślepia odmawiają posłuszeństwa. Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Anhelli powrócił, bo jest na to zapotrzebowanie. Sporo się wydarzyło przez czas twojej nieobecności, wiele, oj wiele... Ostrzegam jednak, że Anhelli jest w nastroju bojowym i w takim duchu płyną moje teksty. Ech, co tu dużo mówić, przynależność do pewnych organizacji zobowiązuje... ;) Cieszę się, że odpoczęłaś, ja przez ten czas wróciłam na GŚ, tutaj są lepsze warunki dla mojego zdrowia... [o zgrozo] X,D
    Powoli zamieniam się w nomada... Pozdrawiam i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam i też uważam za arcydzieło. Intensywnie, zmysłowo, chwilami do granic mdłości (ten początek!) A film widziałam tylko na przewijaniu i w sumie nie wiem, czemu jeszcze nie obejrzałam go porządnie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedopisanie, może z obawy przed mdłościami właśnie. :) Ale tak na przewijaniu to nie godzi.

    OdpowiedzUsuń
  18. Basiu, o zgrozo! Szkoda, że nie mogłaś korzystać z uroków przyrody do końca lata, ale trudno, zdrowie ponad wszystko.
    Od razu, gdy zobaczyłam, że Anhelli zastąpił Barbarę S., wiedziałam, że wiele mnie ominęło. No cóż, muszę nadgonić. W "Myślach skłębionych..." już się zorientowałam, że nastrój bojowy. Wookies zostawiłam sobie na deser. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.