poniedziałek, 19 grudnia 2011

„Fioletowy hibiskus” Chimamanda Ngozi Adichie

Wydawnictwo Amber, Warszawa 2004

       Zaczynam coraz bardziej wkręcać się w afrykańskie klimaty. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak bardzo wciągnie mnie Czarny Ląd, jego kultura, krajobrazy i ludzie. Dzięki trzem przeczytanym w tym roku książkom częściej zaglądam na Discovery Travel, przenoszę się w upalne krainy, gdzie zajadają zupełnie mi nieznane potrawy, bujają się do energetycznej muzyki i mówią językami, których nigdy na żywo nie będzie mi dane usłyszeć.
       A zaczęło się od "Połówki żółtego słońca" pani Adichie, która mną wstrząsnęła, zachwyciła i na stałe zagościła w mojej pamięci. Potem moja wyobraźnia powędrowała na Czarny Kontynent za sprawą "Pożegnania z Afryką" Karen Blixen, o którym, za racji obecnej aury, gęsto myślę. Kusi, oj kusi, by przeczytać kolejny raz. :)
       We "Fioletowym hibiskusie" na szczęście nie ma już wojny, głodu, gwałtów, które zasmucają w „Połówce żółtego słońca". Nie oznacza to jednak, że autorka zaserwowała lekturę łatwą, lekką i przyjemną. Tematyka jest również cięższego kalibru, ociera się nieznacznie o sytuację polityczną w Nigerii, która, mimo kilkudziesięciu lat niepodległości, nie potrafi stanąć na własne nogi i zbudować silnego państwa, które nie zostanie zawłaszczone poprzez następny przewrót oraz nową skorumpowaną ekipę. Te wątki są jedynie na dalszym planie, gdyż "Fioletowy hibiskus" to przede wszystkim historia pewnej rodziny, a dokładnie pewnej wyjątkowej dziewczynki, która dorastała w bardzo trudnych warunkach. W tej rodzinie bynajmniej nie brakowało pożywienia, pieniędzy, dóbr wszelakich. W ich domu się wręcz przelewało, aż trzeba się było dzielić z innymi, a nawet należało, gdyż tak nakazuje katolicki obowiązek. W tym domu nie było jednak miłości, radości, wolności ani szacunku. Było za to dużo Boga. Dużo dyscypliny, ba, despotycznego rygoru, modlitw, nauk, kar za grzechy, cierpienia oraz strachu, strachu, strachu...
       Na naszych oczach 15-letnia Kambili z naiwnej, nieświadomej, zatrwożonej córki despoty i fanatyka staje się mądrą i silną kobietą, która wreszcie potrafi odczuć smaki życia, zabawę, spokój, miłość i młodość. Droga do tego jest długa oraz okupiona bólem, rozczarowaniem i tragedią.
       "Fioletowy hibiskus" to naprawdę bardzo dobra i mocna książka, szczególnie, że jest to debiut Adichie, którą śmiało mogę zaliczyć do grona autorów, po których zawsze będę sięgać, gdy tylko będzie okazja.

10 komentarzy:

  1. Ja również jestem zaczarowana Czarnym Lądem, chyba dzięki "Pożegnaniu z Afryką". Kiedy myślę o tej książce ogarnia mnie fala spokoju i czystej radości.
    Ze swojej strony polecam Ci gorąco "Heban" Kapuścińskiego, o ile nie czytałaś. Spojrzenie na Afrykę współcześnie- świetny język, opisy. Zdecydowanie warto :)
    A z "Fioletowym hibiskusem" chętnie bym się zapoznała :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Elino, gorąco polecam "Fioletowy hibiskus”. Nie ogarnie Cię przy nim fala spokoju i radości, tak jak przy „Pożegnaniu” (co i mnie dotyczy :)), raczej fala złości, ale jestem pewna, że Ci się spodoba.
    Kapuścińskiego jeszcze nie czytałam. Przyjdzie kolej i na niego. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś niespecjalnie szukałam takiej tematyki. No ale warto odkrywać coś innego, szczególnie gdy poleca to osoba pełna pasji i fascynacji. Cóż przygodę afrykańską czas zacząć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piegusko, wywołałaś banana na mej twarzy, dziękuję, to miłe. :D
    Kiedyś też stroniłam od podobnej tematyki, teraz uważam, że wszystkiego trzeba spróbować. Na początek afrykańskiej przygody polecam „Pożegnanie z Afryką”, sama przyjemność. Dopiero potem cięższe książki, jak „Fioletowy hibiskus”.

    OdpowiedzUsuń
  5. Afrykańskie klimaty to raczej nie moje klimaty, aczkolwiek byłam uzależniona od herbaty z hibiskusa przez dłuższy czas:D Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobnie jak Patka, afrykańskie klimaty nieszczególnie mnie przyciągają. Jednak tematyka tej książki wydaje się ciekawa, a recenzja zachęca, więc może po nią sięgnę,gdy wpadnie mi w ręce ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytalam o tej ksiazce na wielu ksiazkowych blogach i chociaz poczatkowo nie bylam przekonana, to teraz chyba sie jednak na nia skusze... :-).

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Agatoris!

    Gdzież Ty się podziewasz? Nie ma mnie dużo w blogowym świecie, ale na Twoją recenzję zawsze czekam i bardzo chętnie czytam.

    Wróć do nas :)

    Pozdrawiam gorąco!
    Elina

    OdpowiedzUsuń
  9. Elino, jak miło, że ktoś mnie tu jeszcze pamięta. :*
    Od kilku dni noszę się z zamiarem napisania paru słów, więc lada chwila coś się pojawi. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.