poniedziałek, 18 października 2010

„Nim nadejdzie lato” Erich Maria Remarque

Czytelnik, Warszawa 1992

„...odczuwam to, co dla ciebie jest hałasem, jako szloch i krzyk, i radosną wrzawę, a co dla ciebie jest codziennością – jako łaskę i prezent.”

       Gdyby wszystkie książki, które trafiają w moje ręce, były takie jak ta, nie potrafiłabym chodzić twardo po ziemi. Dawno nie zatraciłam się tak mocno w książce, tak osobiście, wręcz nieprzyzwoicie subiektywnie. „Nim nadejdzie lato” na zawsze zostanie w mojej pamięci. Uwielbiam bohaterów, z którymi mogę się utożsamiać, którzy są mi bliscy pod tyloma względami, podobnie zatroskani, uwikłani, często pogmatwani. Są jak setki wersji mnie samej, jak przyjaciele, choć papierowi, to jednak tak namacalni, realni...
       „Nim nadejdzie lato” można by określić mianem romansu, ale ja tak nie skrzywdzę tej książki. Ewentualnie mogłabym stwierdzić, że to najbardziej subtelny romans, jaki poznałam. „Nim nadejdzie lato” bowiem nie jest o tandetnej miłości. Nie ma tu rycerza na białym koniu (aczkolwiek On jeździ super bryką) czy umizgów, podchodów w kierunku seksu, po czym Ona wbija się w bezę i sunie do ołtarza, by w końcu się rozmnożyć. A potem żyją długo i szczęśliwie. Ech, nie. To książka o dojrzałości, pokorze, umiłowaniu i docenianiu życia. Także o ryzyku i odwadze. A przede wszystkim o godnym przygotowaniu na śmierć.

„Kto często uchodzi śmierci, równie często rodzi się na nowo i za każdym razem odczuwa głębszą wdzięczność, jeśli tylko pozbędzie się iluzji, że ma jakieś prawo do życia.”

„Jesteśmy skazani na śmierć. Ale nie tylko my. Inni też! Wszyscy! Wszyscy! Tyle, że my o tym wiemy, a inni nie.”

„W życiu najbardziej warto dążyć do tego, by móc wybrać moment własnej śmierci, choćby po to, żeby nie mogła zatłuc człowieka jak szczura ani zgasić go czy udusić, kiedy nie jest gotowy.”

       Ona - młoda, piękna, zbyt doświadczona przez życie. Czasu ma niewiele, by łapczywie pochłaniać to, co inni mają pod dostatkiem, a nie dostrzegają. On – kierowca rajdowy, ofiara wojny i obozu. Obydwoje żyją na krawędzi. W tym szalonym pędzie odnajdują siebie. Na krótko. Było mi bardzo smutno, gdy dotarłam do końca książki. Jeszcze nigdy tak nie pragnęłam, by się nie skończyła. :(        Na podstawie książki w 1977 roku powstał film „Bobby Deerfield”, który wyreżyserował Sydney Pollack. Już sam tytuł sugeruje, że dominująca rola przypada Jemu. A może i dobrze, gdyż Al Pacino zagrał fenomenalnie. Dokładnie tak go sobie wyobrażałam. Marthe Keller jako chora Lillian mnie nie przekonała, ale film i tak się broni całą resztą. Piękne widoki, dobra muzyka i ryk silników na dokładkę dla miłośników czterech kółek.

„Zazdrość nie zaczyna się od jakiegoś człowieka i nie kończy na nim. Zaczyna się od powietrza, którym oddycha ukochany człowiek, i nie kończy się nigdy. Nawet w momencie śmierci tego drugiego.”

„Zanim człowiek wyczerpie wszystkie siły bezsensownie nienawidząc czegoś, powinien spróbować, czy nie da się z tym żyć.”

„Kocham ją, jak kocha się dżunglę, a ona odpowiada jak ogródek warzywny.” :)

„Kto nie oczekuje niczego, nigdy nie będzie rozczarowany.”

7 komentarzy:

  1. Ach ten Remarque :) Nie kochać Go zakrawa na szaleństwo :) Cieszę się, że podobała ci się ta książka. Przypomniałaś mi o zaległych zakupach książkowych. Na pewno zaopatrzę się w co najmniej dwa tytuły Marii ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc dotąd byłam szalona unikając jego książek :) Muszę mu to koniecznie wynagrodzić, tylko nie wiem od czego zacząć :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Początkowo nie byłam przekonana, ale teraz chyba spróbuję, zafascynowałaś mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. lektura godna polecenia. :) A co do filmu to broni się i nie odbiera książce tego, co w niej najważniejsze, niepowtarzalnego klimatu napięcia między dwojgiem ludzi, którzy wiedzą, że czas nie jest sprzymierzeńcem lecz jest wrogiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, napięcie, o którym wspomniałaś, jest odmalowane bardzo dobrze. Mam jedynie zastrzeżenia do gry aktorki (zwłaszcza na początku filmu), inaczej sobie wyobrażałam Lillian, ale to już moje osobiste odczucie po lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  6. trafiłam tu przypadkiem, szukając informacji o nowo wydanej powieści Remarque'a. uwielbiam jego twórczość, ale tej książki jeszcze w rękach nie miałam. znam swoją następną książkową pozycję! :)
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.