sobota, 13 listopada 2010

„Dawid Copperfield” Charles Dickens

Książka i Wiedza, Warszawa 1989












       Charles Dickens uważał „Dawida Copperfielda” za swoje najukochańsze dziecko i w cele się mu nie dziwię. Dla mnie będzie to także jedna z najcudowniejszych i niezapomnianych książek. Ta dwutomowa podróż przez życie Dawida była jak wycieczka do dzieciństwa. Ciepła, wciągająca, odrywająca od rzeczywistości lektura. Czułam się bardzo związana z bohaterem, przeżywałam wszystko, co go spotykało. A jest tego sporo. Od wód płodowych po dorosłość dzieje się tyle, że nie sposób się nudzić. Ileż emocji: sieroctwo, odrzucenie, osamotnienie, bieda, żałoba, ale także zakochanie, spokój, sukcesy. To się śmiałam, to smuciłam, raz nawet beczałam, co chyba nigdy mi się nie zdarzyło nad książką. Moment, w którym mały, obdarty, jakże srogo doświadczony przez los chłopiec dociera do swojej jedynej krewniaczki i wypłakuje swą dolę, tak mnie ujął, że łkałam razem z nim. Aż mi głupio :/
       „Dawid Copperfield” nie tylko wzrusza i rozśmiesza, ale także naucza, bo trzeba podkreślić, iż doceniony wielce za życia autor pisał na bieżąco dla swoich czytelników. Ta literacka tuba była idealnym sposobem na uwrażliwianie ówczesnego społeczeństwa (szczególnie oderwanej, nieświadomej elity) na drażliwe problemy tamtych czasów. Nędza, choroby, ciężka praca, również dzieci, chytrzy, zawistni ludzie, hipokryzja, znieczulica... Autor nakreśla świetną charakterystykę społeczeństwa wiktoriańskiej Anglii. Zaś jego bohaterowie to szeroka paleta ludzi od rynsztoka po salony.
       Mnogość postaci to jedna z największych zalet książki. Smaczku całości dodaje fakt, że wielu z nich to osoby z życia autora, podobni, z tymi samymi zaletami lub wadami. Sam Dawid jest uosobieniem Charlesa Dickensa, który w perypetiach swojego ulubionego bohatera zawarł najważniejsze wątki ze swego życiorysu. „Dawid Copperfield” jako autobiograficzny szkic był dla autora próbą zmierzenia się z przeszłością, a nawet próbą jej „naprawienia” czy też wymarzenia sobie alternatywnej historii dla siebie, np. rozgarniętej żony :)
       Chyba nie będzie niespodzianką, gdy przyznam, iż moją ulubioną postacią jest Agnieszka. Wspaniała kobieta, bliska Dawidowi jak siostra, oddana przyjaciółka, zawsze gotowa do pomocy i wsparcia. Ciepła, mądra, i choć z dobrego domu to nie roztrzepana jak inne arystokratyczne gąski, dla których najważniejsze były dobrze zawinięte papiloty, herbatka o 17, piesek do towarzystwa czy śpiewy przy harfie. Moja imienniczka od razu podbiła moje serce, gdy tak młodziutka i szczera rzuciła się w ramiona Dawida przy pierwszym spotkaniu. Ach, to dziecięce rozczulenie :) towarzyszyło mi do ostatniej strony, gdy z dotkniętego nieszczęściami dziecka wyrósł znany i podziwiany pisarz, z tak poukładanym i udanym życiem.

       Film, z trudem przeze mnie zdobyty, jest idealnym dopełnieniem książki. Oglądałam wersję z 1999 roku w reżyserii S. Curtisa, z młodym Danielem Radcliffem. Jestem bardzo zadowolona z ekranizacji. Czuć to, co na kartach książki najistotniejsze, a dobór aktorów kapitalny.

17 komentarzy:

  1. Jak miło czytało mi się Twoją recenzję. Już od dawna mam zamiar sięgnąć po "Dawida Copperfielda" i chyba dzięki Twojej recenzji stanie się już to niedługo.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że jestem tak przekonująca :D
    „Dawid Copperfield” to lektura obowiązkowa każdego mola książkowego, a skoro już do nas dołączyłaś, to musisz przeczytać koniecznie :) Czekam na Twoje wrażenia, Elino.

    OdpowiedzUsuń
  3. Postaram się wypożyczyć w czasie mojej najbliższej wizyty w bibliotece :) .

    I jeszcze tak offtopowo , zapraszam Cię na mój blog. Dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że blog się rozwinie :) .

    Czekam na następne recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  4. byłam, byłam :) masz piękny szablon

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za taki miły wpis :) .

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie, jestem szczęściarą, bo "Dawid Copperfield" czeka u mnie na półeczce:) Już się nie mogę doczekać!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Elino, proszę bardzo!

    Inez, życzę udanej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słońce, ty wiesz, że ja Dawida mam w planach na najbliższe dwa tygodnie? Zaraz jak tylko skończę cudną książkę o kawie i uporam się z zaległymi recenzjami, będę znów go czytać. Ja również kocham tę opowieść, niestety nigdy nie miałam okazji, przeczytać jej w całości. Znam głównie z filmu, co jest karygodne zważywszy na to, że jestem wielką miłośniczką Dickensa. Ale, kiedy ma się jedynie książkę w oryginale, a nie jest się aż tak super biegłym w wiktoriańskim angielskim, można nieco mieć obiekcje przed lekturą - to takie małe, nieistotne usprawiedliwienie. Wkrótce jednak zatopię się w polskim przekładzie jak należy.

    Ps: Posłałam ci właśnie te motylki ;)) Mój prezent dla ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu, myślę, że Twoje usprawiedliwienie jest wystarczająco dobre :) Przeczytać tak pokaźną objętościowo i bogatą językowo książkę w oryginale to nie lada wyzwanie nawet dla fanów Dickensa. Idealnie sobie dobrałaś lekturę na te melancholijne dni, można się w niej zatopić po uszy, zapomnieć o codzienności i dać się ponieść wyobraźni jak dziecko. Same przyjemności :)
    Ach te motylki, tak się zastanawiam, czy czasem nie wrzucić je tutaj w jakiś dopasowany szablon, zamiast mnie rozwalonej wśród książek jak łania... tak czy siak, na pulpicie będą królować długo :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak postanowisz tak będzie, ja na pewno nie będę miała nic przeciwko ;) Ale wiesz co?? Daleko ci do łani! Już prędzej gazela, z takimi stópkami X,D

    Pozdrawiam serdecznie :) :*

    OdpowiedzUsuń
  11. hahaha rotfl popłakałam się ze śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podałabym chusteczkę, ale przez ekran... średnio mi wychodzi. :)

    Pozdrawiam :** :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Generalnie bardzo lubię dziewiętnastowieczną literaturę angielską. A Dickensa jakby... mniej. Nie wiem, z czego to wynika, może jeszcze za mało czytałam (tylko "Opowieść wigilijną" i "Wielkie nadzieje"). Za "Dawida Copperfielda" i tak można by się zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Basiu :*
    Ultramaryno, różnie to bywa z gustami, ale kto wie, może akurat „Dawid Copperfield” by Ci podszedł. Zawsze warto spróbować, w końcu to klasyka, aczkolwiek ciężko ogarnąć 800 stron, gdy styl się nie podoba. Więc nie naciskam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja również bardzo lubię tę książkę, pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Agatoris,

    Zgodnie z obietnicą zjawiam się po paru miesiącach, aby napisać kilka słów na temat "Dawida Copperfielda", którego to przed kilkoma godzinami miałam możliwość skończyć.
    Wyjawię od razu - to powieść, która bardzo mi się spodobała i jest godna samych najlepszych opinii.
    Szczególnie zachwycił mnie talent Autora do portretowania, kreślenia ludzkich charakterów. Ciotka Betsey, pan Micawber, Heep, pan Murdstone - wszyscy Ci bohaterzy są tak rzeczywiści! Aż czuję się, że można by ich spotkać w codziennym życiu, a nawet co więcej, że mają swoich identycznych odpowiedników :).
    Dodatkowo - humor. Może nie śmiałam się "w głos", ale humor sytuacyjny jest jak najbardziej widoczny i to jest również duży plus :). Cóż więcej? Oczywiście, sama historia naszego Dawida! Interesująca, smutna miejscami, ale jednak mimo to pełna optymizmu i wiary w zmiany na lepsze.
    Co do Agnieszki - Ty również miałaś przeczucie, jak się skończy wątek Twej ulubienicy? Dickens był tutaj (może świadomie?) zbyt przewidywalny, ale swoją drogą, cieszę się, że tak się stało, gdyż Dorę jakoś nigdy nie lubiłam. Nie umiem znaleźć "wspólnego języka" z takimi dziecinnymi stworzeniami.

    Na koniec pragnę wyrazić moje głębokie ubolewanie, że tak późno zabrałam się za lekturę "Dawida..." . Czekał bowiem na mnie biedaczek od grudnia i ledwo się doczekał :).
    Ale nadrobiłam co miałam nadrobić i muszę powiedzieć , że Karol Dickens, jako pisarz mnie zainteresował i na pewno sięgnę jeszcze nie raz po jego utwór. Myślę o "Klubie Picwicka".

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow, Elino, jesteś kochana, bardzo dziękuję za tak obszerny i bogaty w spostrzeżenia komentarz. No i przede wszystkim, że pamiętałaś, by się ze mną podzielić wrażeniami po lekturze. Często w komentarzach obiecujemy, potem zapominamy i nic z tego nie wynika. Dlatego tak bardzo mnie cieszy Twoja pamięć. :*
    Nie miałam żadnych wątpliwości, że książka przypadnie Ci do gustu. Ciężko nie polubić tego przemiłego chłopca i bohaterów po mistrzowsku wykreowanych przez autora. "Dawid Copperfield" wzbudza całą gamę emocji, od radości, po łzy. Po chwilach smutku, śmiejemy się z bohaterami, bo - tak jak napisałaś - optymizm i wiara przepełniają książkę. Myślę, że właśnie na tym polega fenomen "Dawida Copperfielda". Pamiętam, jak w jednej z moich ulubionych książek, "Regulaminie tłoczni win" J. Irvinga, główny bohater, będący wychowankiem domu dziecka, czyta sierotom właśnie "Dawida Copperfielda". Dla tych dzieciaków był on niemal Biblią.
    Co do Agnieszki, wiedziałam oczywiście, jak się sprawy potoczą, i myślę, że autor wcale tego nie miał zamiaru ukryć. To książka, w której dobro wygrywa, więc taki był los Agi i Dawida. :)
    Ja także myślę, o kolejnej książce Dickensa, jeszcze nie wiem, na co się zdecyduję, pewnie przeczytam tę, która wpadnie mi w łapki w bibliotece.
    Mam nadzieję, że po powrocie jednak napiszesz u siebie recenzję "Dawida". :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.