czwartek, 10 lutego 2011

„Pantaleon i wizytantki” Mario Vargas Llosa

Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978

„Są ludzie, których jedynym zadaniem jest służyć innym za pośredników; przechodzi się po nich jak po mostach i idzie dalej.”

       Chociaż nie jestem pewna, czy Mario Vargas Llosa zasłużył na Nobla, gdyż to moje pierwsze z nim spotkanie, to jednak z całą pewnością za tę książkę należą mu się brawa. Dawno się tak nie bawiłam przy czytaniu. Mimo poruszanych dość gorzkich tematów, nie sposób się nie śmiać. Humor miesza się z powagą, pikanteria z etyką, satyra z groteską. A do tego całość ujęta w bardzo oryginalny sposób. Brakuje typowej narracji, za to mamy raporty wojskowe, listy, artykuły prasowe i audycje radiowe. Jeżeli pojawiają się dialogi, są wymieszane, co na samym początku, przy nieuważnym czytaniu, może wprowadzić nie lada chaos. Generalnie, ciekawa fabuła, świetny pomysł, płynny język i plastyczność.
       Rzecz dzieje się w latach 50-tych XX wieku w Peru. Kapitan Sił Lądowych Pantaleon Pantoja dostaje nietypowe zadanie do wykonania. Ma zorganizować w amazońskiej dżungli, którą zalała plaga żołnierskich gwałtów i napaści seksualnych, Służbę Wizytantek przy Garnizonach, Posterunkach Granicznych i innych Obiektach (SWGPGO). Pod tą iście eufemistyczną nazwą kryje się zwyczajny dom publiczny lub - jak kto woli - burdel. Chociaż może nie zwyczajny bo „na kółkach”, dostępny dla wojaków, których niesforna męska chuć może zostać ujarzmiona tylko poprzez regularne, satysfakcjonujące stosunki seksualne z - co należy dodać - kobietą (bo i małpy się napatoczyły). W ten sposób wzorowy żołnierz, dobry mąż, ukochany syn, przykładny sąsiad i dżentelmen, jakich mało, staje się sutenerem, stręczycielem, burdeltatą. Ta cicha woda, w ścisłej wojskowej tajemnicy, organizuje najsprawniej działające przedsiębiorstwo w całej Ameryce Południowej. Rozwija machinę erotycznego zaspokajania, opartą na skrupulatnych wyliczeniach usług, czasu i częstotliwości. Ku uciesze rozpasanych wojaków, nasz perfekcjonista, budzący mimo wszystko sporą sympatię, zatraca się w swojej misji całkowicie. Pod znakiem zapytania stają jego zasady, wierność, moralność. Nie tylko jego życie osobiste wywraca się do góry nogami, ale także dobre imię armii wisi na włosku.
       Obok rozgrywa się wątek religijny z popularną i niebezpieczną sektą, która upodobała sobie krucyfikacje, zaczynając od zwierząt. Jesteśmy świadkami głupoty tłumów, które jak te owce czy też muchy do gnoju, lepią się do charyzmatycznych, acz wątpliwych, autorytetów. Ostatecznie losy tej ciemnej masy połączą się z SWGPGO.
       „Pantaleon i wizytantki” to prześmieszna książka, wciągająca, a przede wszystkim inna. Autor wykpiwa ludzką hipokryzję, bezmyślne powierzanie swojego losu innym; skłania do zadumy na temat prostytucji, która – jak wiadomo – jest ponadczasowa.

       W 2000 roku na podstawie książki powstał film, który wyreżyserował Francisco J. Lombardi. Nie zrobił na mnie niestety pozytywnego wrażenia. Aktorstwo i sceneria – w porządku, zabrakło jednak wszechobecnego w książce humoru. Może twórcy pod tym względem się starali, ale mnie to nie przekonało. Ponadto, zraziło mnie parę rzeczy. Czułam niesmak – w związku z delikatną tematyką – który nie pojawił się ani na moment podczas czytania.

15 komentarzy:

  1. Nawet nie wiedziałam, że ta powieść zbudowana jest w tak ciekawy sposób. To naprawdę interesujący zabieg [a przynajmniej na taki wygląda]. Mam w posiadaniu cztery książki Llosy, ale akurat w strukturze nie różnią się one niczym od klasycznych powieści. Z ciekawością więc zapoznam się z "Pantaleonem" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z tym pisarzem, ale w najbliższym czasie zamierzam nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Katarzyno,
    zachęcam gorąco. Jak dla mnie świetna książka.

    Futbolowa,
    zabieg, o którym wspominasz, daje rzeczywiście ciekawy efekt. Choć przyznam szczerze, że gdybym wcześniej wiedziała, iż nie jest to klasycznie skonstruowana powieść, miałabym opory. Ot, taka obawa przed czymś nowym, udziwnieniami. Niemniej warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabawne jest samo to, że najczęściej śmieszą nas groteskowe, zakrawające o tragizm, sytuacje ;) Jestem zdania, że gdyby nie zdolność śmiania się, człowiek jako gatunek już dawno by wyginął :) Natura pragnie harmonii, a tą często przywraca pogoda ducha i... ironia, nawet ta najzjadliwsza :)
    Sama nie wiem czy ów pan zasłużył na Nobla czy nie... Osobiście mam dość niziutkie mniemanie o tej nagrodzie, gdyż najczęściej obdarzani nią są skrajni lewacy, neonaziści i ludzie o wątpliwych umiejętnościach, czy choćby za posadzenie paru setek drzew ;) Ale to wyłącznie moja opinia, wyrobiłam ją sobie przez lata obserwacji tych, którzy rzekomo na nią zasłużyli, podczas gdy wielu innych, bardziej zasłużonych żyje w nędzy.
    Niemniej do twórczości pana Mario myślę powrócić, znów przenika mnie duch jego regionów :)

    Pozdrawiam serdecznie, świetna notka, nie wiem jak inni, ale ja czuję się zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, Basiu, że Cię zachęciłam. Pantaleon jest przezabawny, czasami żałosny i właśnie tragiczny. Nie jest to jednak dobra książka dla świętoszkowatych ludzi, którym ciężko o dystans do pewnych spraw. Mogą się czuć zgorszeni. Jeżeli pociągają Cię latynoskie klimaty, znajdziesz tu sporą porcję kultury tego regionu.
    Lewacy i neonaziści powiadasz? Nie wiem, bo poza informację - kto i za co - nie wnikam. W przypadku literackiego Nobla zawsze staram się przeczytać choć jedną książkę kogoś nagrodzonego, żeby nie wyjść na totalną ignorantkę. W wyborze lektur wolę jednak kierować się własnym przekonaniem i opiniami moli książkowych, którzy mnie nie zawiedli.
    Basiu, życzę nam pogody ducha, byle do wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo dzięki za życzenia, mnie ta zima dobija aż czuję wszystkie drzazgi :X Llosa jest raczej strawnym dla mnie pisarzem, nawet lubię, z pewnością przy kolejnej wizycie w biblio pożyczę coś z jego półki. Latino klimaty należą do moich ulubionych... Przy Buena Vista Social Club odpływam jak ujście Amazonki :)))

    Pozdrawiam ciepło i serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że ciepło, bo tego mi bardzo potrzeba :) Ta cholerna zima mogłaby już sobie pójść precz! Najważniejsze jednak, że styczeń - najbardziej nielubiany przeze mnie miesiąc - odchodzi w niepamięć :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W życiu bym się nie domyśliła, że ta powieść będzie zabawna, ale nie od dziś wiadomo, że pozory mylą.
    W sumie już dość dawno czytałam "Szelmostwa..." Llosy, może przyszedł czas na kolejną książkę tego autora...?

    OdpowiedzUsuń
  9. Maya, racja, pozory mylą. Warto poczytać dla poprawy humoru. Ja bardzo lubię satyrę, a nawet wyszydzanie ludzkiej głupoty, przywar i obłudy. Dlatego Pantaleon mi tak podszedł. Nie wiem, jakie są inne książki Llosy, ale z wielką przyjemnością w przyszłości po nie sięgnę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ubiegłorocznego Noblisty nie znam. I mówiąc szczerze narazie nie mam ochoty go poznawać. Może nie umiałabym rozumieć jego prozy tak całkowicie? Dam sobie trochę czasu, a wtedy mam nadziejęutwory Llosy odkryją przede mną wszystkie stwoje walory.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo chcę w końcu poznać tego Noblistę. Ciągle jednak brakuje mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Elina,
    niepotrzebnie zakładasz, że nie rozumiałabyś prozy Llosy. Jesteś mądrą dziewczyną, jestem pewna, że nie miałabyś z nim żadnego problemu. Może kiedyś poczujesz potrzebę poznania go. Wszystko w swoim czasie.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dominiko Anno,
    To odwieczny dylemat moli książkowych, nic na to nie poradzimy. :/ Na pocieszenie dodam, że Pantaleon jest w miarę krótki i czyta się ekspresowo.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pantaleona właśnei przyðźwigałam z biblioteki (nie wiem, po co ja w ogóle chodze do biblioteki, skoro tyle książek w domu czeka).
    Taka eksperymentalna narracja bardziej mi pasuje do VArgasa Llosy niż klasyczna.

    OdpowiedzUsuń
  15. Po co? Dla frajdy i polowania. :)
    Zatem gratuluję zdobyczy i miłej lektury.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.