poniedziałek, 18 kwietnia 2011

„Połówka żółtego słońca” Chimamanda Ngozi Adichie

Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2009

„Czerwień reprezentowała krew braci zamordowanych na Północy, czerń była znakiem żałoby po nich, zieleń oznaczała czekający Biafrę dobrobyt, wreszcie połówka żółtego słońca symbolizowała wspaniałą przyszłość."

       Długo zabierałam się do przeczytania tej książki. Brałam do ręki, odkładałam i tak przez całą zimę. Czekałam na odpowiedni moment, który nastał wraz z wiosną. Czułam, że zatopienie się w tak smutną tematykę mogłoby być zbyt przytłaczające w połączeniu z najbardziej depresyjną porą roku. Na szczęście zimę mam już za sobą i tę książkę, co do której miałam tyle obaw, choć niepotrzebnie. Wiadomo, jak wojna, to walki, plemienne porachunki, masakry całych wiosek, gwałty, głód i choroby. Nie można o tym zapomnieć. Autorka nie stworzyła jednak sensacyjnych zapisków mordów tysięcy ludzi, dzieci z brzuszkami, skrzywdzonych kobiet. Wszystkie te okrutne wątki nie dominują, przedstawiane są w spokojny, wyważony sposób, tak by nie prowokować, lecz dawać do myślenia. Autorka nie ocenia, nie podsyca emocji, one dopadają nas same. Chimamanda Ngozi Adichie, mimo tak młodego wieku, stworzyła niezapomniane dzieło, ciekawie skomponowane i wciągające od pierwszej do ostatniej strony.
       Gdy w 1960 roku dotychczasowa brytyjska kolonia - Nigeria uzyskała niepodległość, przed bohaterami książki malowała się obiecująca przyszłość. Nie wszystkim żyło się lekko, ale w pokoju. Istniało oczywiście rozwarstwienie społeczne oraz różnice kulturowe, plemienne, językowe i bytowe. Nasi bohaterowie pochodzą z różnych szczebli społecznej drabiny. Z salonów wywodzą się bliźniaczki Olanna i Kainene. Niepodobne do siebie ani fizycznie, ani z charakteru. Pierwsza jest niezwykle piękna i wykształcona, odrzuca bogactwo, by u boku swego rewolucyjnego mężczyzny oddać się pracy naukowej na uniwersytecie. Druga o oryginalnej urodzie, bizneswoman, jest niezależna, tajemnicza i ostra jak osa. Tworzy ciekawy związek z białym, angielskim dziennikarzem, który - zauroczony kulturą ludu Ibo - postanawia na długo osiąść na czarnym lądzie. Obie siostry, mimo genetycznej bliskości, są sobie całkiem obce. Ich rodzinna więź wystawiona będzie na niejedną próbę.
       Poznajemy też bohaterów z nizin społecznych, jak służący Olanny Ugwu, dorastający chłopak, później zbyt młody żołnierz, ostatecznie ktoś więcej dla swoich „panów” niż przyjaciel rodziny.
       Mamy okazję, by zagłębić się w afrykańską kulturę, zwyczaje, kuchnię, zabobony, a także zwykłe ludzkie sytuacje, jak rodzinne problemy, seks, zdrada, śluby, dzieci czy problemy z teściową. :) Okazuję się bowiem, że ci tak odlegli od Europejczyków ludzie, pół wieku temu, wcale wiele się od nas nie różnili. Ich spokój został jednak brutalnie zakończony. Losy wszystkich postaci łączą się z chwilą nastania wojny. Długiej, okrutnej i wyniszczającej, która pochłonęła milion ofiar.
       „Polówka żółtego słońca” to historia państwa, które upadło nim na dobre zdążyło powstać. W 1967 roku zamieszkujący południe Nigerii lud Ibo ogłosił secesję, proklamował Republikę Biafry. Nowe państwo nie zostało uznane przez społeczność międzynarodową oraz Nigerię, która nie godziła się na podział i rozpoczęła krwawą wojnę. Decydenci międzynarodowi państw odpowiedzialnych za kolonializm, które wcześniej korzystały z wewnętrznych konfliktów etnicznych i chaosu w Nigerii, w obliczu wojny i masakry cywilów w Biafrze uspokajali swoje sumienia marną pomocą humanitarną. W bardzo wymowny sposób autorka nam o tym przypomina, często powtarzając zdanie, które - według mnie - byłoby idealnym tytułem dla tej książki: „Świat milczał, kiedy myśmy umierali.” Biafrańczykom nigdy nie było dane żyć we własnym państwie w pokoju.

6 komentarzy:

  1. Po "Stu dniach" Barfussa wiem, że nie będzie mi łatwo po raz kolejny oddać się bez reszty lekturze z pogranicza, że tak powiem, ale zapisałam sobie ów tytuł mocno zaciekawiona i na pewno jak znajdę u siebie, wypożyczę ;) Pozdrawiam :) Spokojnych świąt życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Basiu, Tobie również życzę radosnych świąt i smacznego jaja :)
    Polecam gorąco "Połówkę...", to naprawdę dobra powieść, długa i poruszająca do głębi, ale taki wstrząs jest nam potrzebny od czasu do czasu. Martwi mnie jednak, że przede mną niebawem "Na Zachodzie bez zmian", już dłużej nie mogę przekładać Remarque'a na dół mego skromnego stosu. :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja od dłuższego czasu planuję przeczytać "Łuk Triumfalny" i też się ociągam... ;) Powodzenia nam obu życzę ;) A alergia powoli się wycofuje pod wpływem "Cet-Alergin" (moje osobiste remedium na wszelkie złoooO!). ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cet-Alergin powiadasz? Może skorzystam, gdy moje metody zawiodą. A trawy już niedługo dadzą mi popalić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Czarny Ląd i marzę o podróży do Afryki. Książkę z pewnością przeczytam))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasandro, zachęcam, naprawdę warto. Tomisko jest opasłe, ale z Twoim tempem uporasz się w mig. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.