poniedziałek, 16 maja 2011

„Na Zachodzie bez zmian” Erich Maria Remarque

"Jakże pozbawione sensu jest wszystko, co kiedykolwiek zostało napisane, uczynione, pomyślane, jeśli coś podobnego jest możliwe. Widocznie wszystko było skłamane i puste, jeśli kultura wielu tysięcy lat nie zdołała temu zapobiec, przelaniu tych strumieni krwi, istnieniu setek, tysięcy tych więzień udręki."

       To jedna z najpiękniejszych książek, jakie w życiu przeczytałam. Dzieło poruszające i niezapomniane. Nigdy jednak nie byłabym w stanie wpisać "Na Zachodzie bez zmian" na listę ulubionych. Niespotykana to sytuacja, gdy czytając w zachwycie, chce się jednocześnie, by książka jak najprędzej się skończyła. Co za paradoks. Remarque jest naprawdę wyjątkowym pisarzem. Jego język jest godny podziwu, każde zdanie jest jak muzyka dla uszu. Jakkolwiek sadomasochistycznie by to nie zabrzmiało, ten język jest piękny, nawet gdy mowa o roztrzaskanych miednicach, popalonych gazem płucach czy kiszkach lejących się w rękach żołnierzy. Mistrzostwo pióra.
       "Na Zachodzie bez zmian", ten manifest pacyfizmu, uzmysławia nam, jak potężną wartością, o której zapominamy, jest życie w pokoju. Dzięki 1-osobowej narracji bohatera, i zarazem ofiary wydarzeń, poznajemy okrucieństwo i bezsens wojny. Jego relacje i refleksje są jeszcze bardziej wiarygodne, gdy przypomnimy sobie, że sam Remarque przez to przeszedł. Dostrzec go można w opowiadającym Pawle oraz jego towarzyszach niedoli, którym wojna odebrała młodość, świeżość, optymizm i radość życia. Zostali oszukani, omamieni propagandą. Mimo tego nie raz potrafili cieszyć się małymi szczęściami. Gdy można było najeść się do syta, zapalić papierosa, przespać z kobietą. O dziwo, dopisuje im humor, czytając można się szczerze uśmiechać.
       Remarque często kładzie nacisk na aspekt skutków wojny, która doprowadza do wyniszczenia i złamania jednostki. Front to piekło, w którym wszystkie ideały sięgają bruku. Pomimo tego, zdarzają się jednostki nie pozbawione człowieczeństwa. I, co ważne, dotyczy to obu stron barykady, gdyż we wrogim okopie są takie same nieboraki, wprzęgnięte w mechanizm wojny, tak samo bezradni, samotni, kochający. Zabijają, by nie dać się zabić.
       Przytoczę fragment, który wywarł na mnie największe wrażenie.

"Jestem młody, mam dwadzieścia lat; ale z życia nie znam nic poza rozpaczą, śmiercią, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości z całą otchłanią cierpienia. Widzę, iż popędzono jeden naród przeciw drugiemu i że mordują się, milcząc, nieświadomi, ogłupieni, posłuszni, niewinni. Widzę, iż najmędrsze mózgi świata wynajdują oręż i słowa, aby wszystko to przedłużyć i uczynić bardziej jeszcze wyrafinowanym. (...) Naszym zajęciem przez całe lata było robienie trupów: to był pierwszy zawód w naszym istnieniu. Nasza wiedza o życiu ogranicza się do śmierci."

"Każdy żołnierz pozostaje przy życiu tylko przez tysiąc przypadków."

       Film wstrząsający, chyba nawet bardziej niż książka. Co innego wyobrażać sobie piekło, co innego zobaczyć ten koszmar prawie na własne oczy. Widzów o słabych nerwach, a zarazem miłośników zwierząt, przestrzegam, by nie patrzyli i zatkali uszy przy scenie z końmi.

10 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w planach od jakiegoś czasu, ale zawsze coś mi "przeszkadzało", aby po nią sięgnąć. Tym razem już zaplanowałam sobie termin i zamierzam go dotrzymać:)). Recenzja bardzo intrygująca. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Remarque'a. Mam wrażenie, że jest on niedoceniany w Polsce. A pisał pięknie. Po prostu pięknie. Mądrze, ale bez niepotrzebnego nadęcia. Jeden z moich ulubionych pisarzy. Polecam jego "Noc w Lizbonie"

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasandro, mi też zawsze coś "przeszkadzało", by zabrać się za "Na Zachodzie bez zmian", a tak naprawdę, to obchodziłam tę książkę szerokim łukiem, bojąc się tematyki. Jednak było warto przeczytać, mam nadzieję, że i Tobie się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Orchisss, z pewnością sięgnę po "Noc w Lizbonie", jak i resztę książek Remarque'a, bo tak coś czuję, że również będzie należał do moich ulubionych pisarzy. Dziękuję za odwiedziny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba podobne odczucia jak Ty przy czytaniu "Na Zachodzie bez zmian" miałam przy czytaniu książki Jonathana Littella pt. "Łaskawe". Niesamowita literatura, fascynująca fabuła, klimat wojny, a jednocześnie to okrucieństwo, które powoduje, że chce się zamknąć książkę i rzucić w kąt.

    Niemniej jednak Remarque'a mam już od dawien dawna w planach. Na mej półce stoi już długo "Łuk triumfalny", do którego wciąż jakoś nie mogę się zabrać. A wg wielu głosów "Łuk" jest jedną z najpiękniejszych książek o miłości.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie jedną z najpiękniejszych książek o miłości - nie tylko damsko-męskiej, ale też tej do życia - jest "Nim nadejdzie lato" Remarque'a. Polecam. "Łuk triumfalny" nadal przede mną. Swoją drogą, jestem ciekawa, czy wszyscy zabierają się za Remarque'a jak pies do jeża? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wolę książkę i bez celuloidu mam przesadnie plastyczną wyobraźnię. Ostatnio przeczytałam "Noc w Lizbonie" tegoż autora, polecam :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam. Pozdrawiam wiosennie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytaj też koniecznie 'Trzech Towarzyszy' (prawie jestem pewna, że taki jest polski tytuł. To był mój pierwszy Remarque i miłość od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. No jeżeli miłość od pierwszego wejrzenia, to przeczytam na bank. :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.