wtorek, 21 czerwca 2011

„Bezsenność” Stephen King

Wydawnictwo PRIMA, Warszawa 1996

"...samotność z bezsennością - obie jednakowo ciche i zdradzieckie, obie z czasem coraz silniejsze, obie dzielą zamiast łączyć, obie towarzyszki rozpaczy, przeciwniczki miłości."

       To moje pierwsze spotkanie ze Stephenem Kingiem. Zdecydowanie nieudane, jednakże nie tak przykre, jak moje zeszłoroczne podejście do Mastertona i jego fatalnego "Dziecka Ciemności". Kinga znałam tylko z ekranizacji, które zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie, dlatego się na niego nie obrażam i nie raz sięgnę po jego książkę. Tym bardziej, iż wiem, że nawet wśród jego wielbicieli "Bezsenność" ma niskie noty.
       Bohaterem książki jest Ralph Roberts (na skrzydełku książki czytamy - Ralph Peters sic!), sędziwy staruszek, który przeżywszy siedem dekad zostaje wplątany w niewiarygodną przygodę, mającą odmienić losy świata. Po śmierci żony, osamotniony i zdołowały, wpada w szpony bezsenności. Po jakimś czasie zaczyna widzieć cudowne rzeczy, aż wkracza w "hiperrzeczywistość" niedostępną dla zwykłych ludzi. Jego stan w bezpośredni sposób łączy się z wydarzeniami w jego miasteczku, w którym tematem numer jeden jest aborcja i planowany występ naczelnej feministki kraju, na którą ostro polują zwolennicy pro-lifu. Tyle wyjawię. Nie będę bezczelnie zdradzać istotnych faktów, jak to mają w zwyczaju wydawnictwa, podające niemal wszystko, niby w ramach zachęty, psując czytelnikowi zabawę. A skoro czepiam się wydawnictwa, to dodam, że okładka jest beznadziejna. Po co ta obrzydliwa czacha?
       Przyznam, że bałam się tematu bezsenności, gdyż jest ona moją zmorą od pewnego czasu, i wiem, że im więcej się o niej myśli, tym gorzej się na tym wychodzi. Autor na szczęście nie skupia się na niej na tyle, ile sugerowałby tytuł. I chwała mu za to, a pochwała za głównego bohatera, który mimo wieku epatuje wigorem, dziarskością, ba chucią. Miło jest zobaczyć taki obraz starych ludzi, którzy nie tylko narzekają na młodzież, polityków i hemoroidy. Żeby nie było, wcale nie tak postrzegam emerytów. Sama zazdroszczę im wieku, doświadczeń, przeżytych emocji, a nawet zmarszczek, które są historią ludzkich uśmiechów. Starość mnie nie przeraża...
       Książkę mogłabym polecić młodzieży lub osobom starszym, którym może się podobać taki bohater-rówieśnik. Niestety dla mnie jest trochę infantylna, nudna i niepotrzebnie długa.

"Sen to zapomniany bohater, to lekarz ubogiego."

"Pomiędzy tymi, którzy mogą spać, a tymi, którzy spać nie mogą, rozciąga się przepaść. To jeden z najgłębszych podziałów ludzkości." przytoczony Iris Murdoch "Zakonnice i żołnierze"

17 komentarzy:

  1. Czytałam i przyznaję, że była to ciekawa lektura, ale daleko jej do ideału. Z pewnością na pierwsze spotkanie z Kingiem bym jej nie poleciła:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem akurat tej książki Kinga i narazie będę się trzymał z daleka od niej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasandro, oby mój felerny wybór był przestrogą dla innych początkujących. :)

    Panno M, wybacz, że usunęłam Twój komentarz, ale niepotrzebnie poruszyłam ten temat w recenzji, którą już poprawiłam. Nie chodziło mi o stan ducha. Co do "Bezsenności", mi tematyka wydawała się początkowo nawet ciekawa, jednak autor chyba się pogubił i niezbyt zachęcająco rozwinął akcję. Także omijaj "Bezsenność" z daleka.

    Molioo, mądra decyzja. Cieszę się, że mogłam kogoś przestrzec przed stratą czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że tej książki Mistrza jeszcze nie czytałam, zgodzić się jednak muszę, że nie wszystkie jego książki bywają wciągające. Dlatego powracam zazwyczaj do starych szlagierów, typu: "Lśnienie", "Regulatorzy", "Mroczna połowa", "Carrie", cykl "Mroczna Wieża", "Skazani na Shawshank", "To", "Zielona mila" lub genialny "Wielki Marsz" -- godne polecenia, to od nich powinnaś była zacząć. Polecam też film "Misery" czy "Łowca snów" ;)
    Mimo wszystko uważam Kinga za klasę samą w sobie, żaden tam Koontz, który nad bohaterami tylko się pastwi... Mastertona czytałam jako pierwszego pisarza tego gatunku. Lubię go, choć rzadko czytuję, mam dobre wspomnienia... :) Wiesz, że ma żonkę Polkę, Wiesię? :)))
    Pozdrawiam ciepło :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, wiem, że ma żonę Polkę. Gdy czytałam "Dziecko Ciemności", gdzie akcja toczy się w Warszawie, zastanawiałam się, dlaczego autor zna tak dobrze miasto i porusza nawet wątki historyczne. Poszperałam i znalazłam. Wątpię jednak, bym jeszcze kiedyś dała mu szansę. Inaczej jest z Kingiem. Kusi mnie "Lśnienie" i reszta zekranizowanych książek, ale nie wiem, czy warto, skoro wszystkie te filmy już widziałam. Dziękuję za polecenie, będę pamiętać. Wiem, że powinnam była zacząć od lepszych pozycji, ale "Bezsenność" nie do końca była moim wyborem, zlicytowałam tę książkę na aukcji na rzecz potrzebujących zwierząt, więc wypadało przeczytać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z książkami Kinga i ekranizacjami na ich podstawie jest tak: Kiedy mistrzunio bierze czynny udział w produkcji, chcąc zachować spójność z tekstem, z filmu wychodzi kicz, nie do przełknięcia. Ale kiedy reżyserzy biorą jego twórczość na warsztat, zmieniając fabułę, dostajemy świetny film. I tak właśnie było np z Lśnieniem i paroma innymi książkami. Jeśli zdaje ci się, że wiesz wszystko o tej historii, bo widziałaś film, to jesteś w błędzie. Książka różni się nieco od filmu, wydaje mi się nawet lepsza, choć nie umniejszam ekranizacji. Ale to tylko moje zdanie, pamiętam jak skakałam ze szczęścia kiedy w pewnym antykwariacie znalazłam pierwsze wydanie tej książki w naszym kraju... ach, to były czasy. Aż się łezka zakręciła w oku ;))
    Pozdrawiam ciepło (btw. śliczny kociak).

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak, kociak jest cudowny. :) Zobaczyłam go na jednym z blogów i musiałam spapugować. Nie dość, że zawodowo goni za myszką, to jeszcze oddycha, żyje sobie własnym życiem na blogu. :D
    Dziękuję, Basiu, za opinię. Trochę mnie uspokoiłaś i zachęciłaś. Teraz bez obaw przeczytam "Lśnienie", jak tylko wpadnie w moje łapki. Zresztą film widziałam tak dawno, że może w ogóle nie wpłynie na odbiór książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam Ci ,,Lśnienie,,.
    Z Kingiem tak to już jest, że często można się na jego pozycjach rozczarować.
    Książka ,,Lśnienie,, powinna Cię lekko zdziwić, gdyż akcja odbiega dość mocno od tej z filmu,sama wręcz byłam zaskoczona :)
    pozdrawiam i życzę miłych chwil spędzonych przy Kingu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedronko, dziękuję za kolejny pozytywny komentarz na temat "Lśnienia". Czuję się w już pełni zachęcona. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przynajmniej wiem, że powinnam tę pozycję omijać szerokim łukiem. :) Uwielbiam Kinga, i wiem że może czasami rozczarować. Ja polecam Ci ''To'', ''Carrie'', ''Miasteczko Salem'' i ''Pod kopułą''. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już sobie zapisałam. :) Póki co wypożyczyłam "Wielki Marsz", może dzięki niemu przeproszę się z Kingiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z dorobkiem literackim pana Kinga nie miałam jeszcze do czynienia, a twórczość znam jedynie przez pryzmat filmów. Jednak nie ciągnie mnie do niego wcale... W obliczu tylu wspaniałych książek, o których przeczytaniu marzę, ta wydaje mi się kompletnie nie pociągająca. Może jednak kiedyś dam szansę Kingowi?;)

    Dziękuję za komentarz u mnie, mam zupełną rację! Lektury takie jak ta są niezbędne, aby ta pamieć przetrwała, a ludzie, którzy za NASZĄ wolność zapłacili życiem, miłością i marzeniami pozostali żywi na zawsze w naszych sercach i wspomnieniach...

    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Święte słowa, Alu, oby nas pamiętających było jak najwięcej. :)
    Co do Kinga, kiedyś myślałam dokładnie tak jak Ty. Nie chciałam go czytać, wydawał mi się zbyt komercyjny, może przereklamowany. Doszłam jednak do wniosku, że mól książkowy powinien spróbować wszystkiego, by wypowiadać jakieś sądy. Teraz, chociaż "Bezsenność" to 650 stron straconego czasu, dam jeszcze Kingowi szansę. Coś musi być na rzeczy, skoro tyle osób mnie zachęca, zwłaszcza takich, których gustom ufam. Jeżeli w przyszłości się jednak przełamiesz, to pamiętaj, by wybrać szczególnie polecaną pozycję, by się nie sparzyć na początek tak jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety nie czytałam "Bezsenności", ale Kinga wprost uwielbiam i również uważam go za klasykę gatunku. Co do "Lśnienia" - to była druga książka Kinga, jaką przeczytałam. Całkowicie mnie wciągnęła i mimo niezbyt zadowalającego zakończenia, należy do jednych z ulubionych.
    Sprawa z Kingiem jest dziwna, bo tak naprawdę fabuła jego książek ocieka kiczem w najczystszej postaci. Swoim stylem zmienia on to jednak w prawdziwe arcydzieło literackie.
    Pomijając pozycje oczywiste takie jak "Carrie" czy "Misery", polecam Ci "Sklepik z marzeniami" (co prawda, początek trzeba trochę przemęczyć, ale ogólnie jest świetna!), "Grę Geralda" (nie jest tak popularna, ale strasznie za nią przepadam) i "Wielki marsz" (przeczytałam niedawno, wkrótce napiszę recenzję :)).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Femme, właśnie "stety", że nie czytałaś "Bezsenności". :) Nie polecam, gdyż tam kiczem śmierdzi nie raz, a styl to za mało. Dziękuję za polecenie. Teraz mam już sporą listę książek Kinga, po które warto sięgnąć. Z przyjemnością przeczytam Twoją recenzję "Wielkiego marszu". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zdecydowanie nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że to najsłabsza książka Kinga. Dla mnie, to pozycja, jedna z najlepszych u tego autora. W większości swoich powieści zawierał on, zdecydowanie je trywializujące, odwołania do "dobrego" katolicyzmu jako remedium na diaboliczne zło, czające się wszędzie. W tej powieści pokazana jest zupełnie inna filozofia życia i jego sensu. King pokazuje tu świat, a raczej wszech rzeczywistość składającą się z wielu kolejno na siebie nałożonych warstw, wzajemnie się przekształcającej energii i materii. Świat ludzi, to poziom na samym dole. Nad nim są inne byty, które ani są dobre, ani złe. Po prostu są. A my żyjemy w swego rodzaju, dobrze zaprogramowanym mechanizmie wszech rzeczywistości. Tyle, że mogą zdarzyć się awarie. Może byt z innego świata, zawitać do nas, aby nas zniszczyć, co z kolei przełożyłoby się na możliwość zniszczenia czegoś na dużo wyższym poziomie. I wtedy wkraczają Ci z „wysokiej góry”. King bardzo obrazowo tłumaczy też sens życia oraz samą śmierć jako taką. Nie ma tu mnóstwa krwi i ziejącego złem wycia. Jest coś zupełnie innego. Coś, co do mnie o wiele sensowniej przemawia. Ta powieść jest bardzo dobrze napisaną wizją zrozumienia naszej, ludzkiej roli w wielkim wirze życia kosmicznego, a raczej ponad kosmicznego. "Bezsenność" nie straszy bezmyślnie i trywialnie. Aby zrozumieć Kinga, zrozumieć tę jego powieść, trzeba mieć troszkę szerszą wiedzę niż ta nabyta w przyziemnej parafiańszczyźnie. W polskiej rzeczywistości jest to jednak trudne. Polakowi, jest ciężko pojąć, o czym King tu pisze. Podobnie jest z wizją Matrixa braci Wachowskich. Przesłanie tego filmu zrozumiało góra 10% Polaków. 90% widziało i widzi tam tylko efektowne fajerwerki. A w "Bezsenności" fajerwerków jest mało. Tu jest głębokie przesłanie dla ludzi o otwartych umysłach. Dla mnie to nie tylko jedna z najlepszych powieści Kinga. To także jedna z najlepszych powieści, jakie dotąd przeczytałem. Jest to książka, którą przeczytałem w ciągu zaledwie dwóch dni. Ludziom myślącym bardzo ją polecam. Ćwierć intelektualistów odsyłam do tanich bajeczek o złych wampirach i dobrej wierze w milutkiego Jezuska. King stworzył i takie rzeczy. Cóż, w świecie totalnej komercji, nawet najlepszy malarz musi od czasu do czasu sprzedać obrazek z jeleniem na rykowisku albo wizerunek jakiegoś tam "świętego".

    OdpowiedzUsuń
  17. Spokoloko, gratuluję Ci, że dostrzegasz tak wielką głębię w tej książce. Ja widocznie, tak jak większość osób, które ją przeczytały, mam niewystarczająco „otwarty umysł”. Nie uważam, by osoby, którym nie spodobały się moje ulubione książki, nie rozumiały ich. Takie podejście jest po prostu śmieszne. Tym bardziej nie mam ich za „ćwierć intelektualistów”, nawet o fanach „Zmierzchu” tak nie myślę, bo gusta są różne i ja to szanuję. Przyznam, że wizja wszech rzeczywistości jest dość ciekawym pomysłem, King imponuje wyobraźnią, ale to do mnie nie przemawia. Przede wszystkim dlatego, że zostało przedstawione w sposób, który mnie kompletnie nie wciągnął. Nie zgadzam się, że „Polakowi, jest ciężko pojąć, o czym King tu pisze”, myślę, że Polak jest zwyczajnie znudzony mozolnie rozwijaną fabułą. Zaznaczam, że dostrzegam w „Bezsenności” także plusy, o niektórych wspomniałam zresztą w swojej notce. Niestety jest ich za mało.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.