poniedziałek, 29 sierpnia 2011

„Mury Hebronu” Andrzej Stasiuk

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009

"Żyją w piekle, które zrobiono specjalnie dla nich, więc stali się diabłami. I żrą się między sobą, niszczą słabych, gwałcą wystraszonych, bo sami nie chcą być gwałceni, słabi i wystraszeni. Tak, małolat, bo więzienie to piekło i ściek, śmietnik i dżungla i nikogo nie obchodzi, co się tutaj dzieje, nikogo nie obchodzi, że morderca siedzi z dzieciakiem skazanym za kradzież roweru."

       Powyższy cytat jest tylko delikatną, jakby przez cenzurę przepuszczoną próbką języka, którym posłużył się Andrzej Stasiuk do zobrazowania życia za kratami. Wolałabym w ogóle nic o tej książce nie pisać i czym prędzej o niej zapomnieć. Mimo tego, nie ulega wątpliwości, że autor ma niebywały talent, który w pełni bym doceniła, gdyby nie moje łzy. Przez nie wszystko blednie.
       Lubię wyraziste książki, ale ta przerosła moje przypuszczenia odnośnie spodziewanej patologii, wypaczenia zasad i wszelkich wartości. Kodeks moralności w świecie przedstawionym przez Stasiuka jest na totalnym deficycie. Ktoś, kto tu trafi, ma nikłe szanse, by reguły gry wymiaru sprawiedliwości umożliwiły mu jakąkolwiek resocjalizację. Może być już tylko gorzej. Proces zezwierzęcenia i upodlenia ludzkiej natury jest nieodwracalny.
       Nigdy nie czytałam tak brutalnej książki, przesiąkniętej porażającym złem, zepsuciem i okrucieństwem. Przestrzegam wrażliwych miłośników kotów, obdarzonych plastyczną wyobraźnią. Nie czytajcie fragmentu o kocie! Nie wiem, co za czort mnie podkusił. Czułam, że to może być za mocne na moje nerwy. W życiu jednak nie przyszłoby mi do głowy, że człowiek może być zdolny do tak obrzydliwego i nieludzkiego czynu.

6 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w planach od jakiegoś czasu, ale teraz juz zaczęłam się bać...
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasandro, trochę jest czego. "Mury Hebronu" to mocna rzecz, lektura nie dla każdego. Mogę polecić jedynie osobom, które wiele już widziały i są gotowe na lekki wstrząs.

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba nie dla mnie, bo moje nerwy są słabe i wrażliwa jestem bardzo na takie opisy. W konie mogę zamknąć oczy, a przy książce nic to nie da.

    Przeżyłam coś podobnego, co Ty przy tej książce, czytając "Malowanego ptaka" Kosińskiego. Tylko u Stasiuka pewnie jest w tym wszystkim jakiś cel i sens, a u Kosińskiego był to wyłącznie bezsens i głupota.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że jednak warto przeczytać tę książkę pomimo oporu psychicznego.
    Warto o niej mówić.
    Dostrzec w człowieku nie tylko dobrą stronę natury.
    Zrzucić go z piedestału i zobaczyć jego zezwierzęcenie.
    Nie dajmy się oszukać lukrowym historią o dobrych, miłosiernych postaciach.
    Dostrzeżmy w człowieku jego pełny temperament.
    Czasami dobry, czasami mroczny i potwornie zły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oleńko, "Malowanego ptaka" nie czytałam, więc oceniać nie mogę, ale u Stasiuka policzkujące opisy, język i czyny mają jak najbardziej sens. To jest kwintesencja tej książki, jej walor, zaleta. Tak jak napisałaś, najlepiej by było jak w kinie, zamknąć oczy, przeczekać scenę i oglądać dalej. Lecz co to za czytanie?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedronko, zgadzam się, że warto przeczytać "Mury Hebronu", ale nie powinno się tego robić na siłę, gdy jest właśnie wspomniany przez Ciebie opór psychiczny. Nawet delikatniejsze, że się tak wyrażę osoby, zdają sobie sprawę, iż człowiek potrafi być zły i zepsuty do szpiku kości. Nie czytamy tylko Fannie Flagg, tak a propos lukrowych historii. Można poznawać ludzki temperament, ale niekoniecznie czytać, jak facet pieprzy:
    a) matkę, b) świnię, c) kota.
    Nie wszyscy są gotowi na przyjęcie takiej dawki brutalizmu.
    Pozdrawiam i dziękuję za bardzo ciekawy komentarz. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.