środa, 7 grudnia 2011

„Portret Doriana Graya” Oscar Wilde

"Ganiąc siebie samych, czujemy, że nikt już do tego nie ma prawa. Spowiedź, nie kapłan, daje nam przebaczenie."

"Gdy jesteśmy szczęśliwi, zawsze jesteśmy dobrzy, ale gdy jesteśmy dobrzy, nie zawsze jesteśmy szczęśliwi."

"Uczucia tych, których przestaliśmy kochać, są zawsze śmieszne."

       "Portret Doriana Graya" przeczytałam dość dawno temu. Zabierałam się za napisanie notki tak mozolnie i ślamazarnie, jak do samej książki, aż w końcu nic z tego nie wyszło. Może i dobrze, bo fajerwerków by nie było. Co jest zresztą u mnie normą, gdy zbytnio się nakręcę nazwiskiem autora. Zachwyt bywa odwrotnie proporcjonalny do renomy pisarza. Jednak "Portretowi Doriana Graya" daję mocną 4. Chciałam dziś napisać kilka słów o filmie opartym na książce. Odnoszę się do najnowszego z 2009 roku. Swoją drogą, bardzo jestem ciekawa, jak prezentują się inne wersje, a jest w czym wybierać.

       Film znacznie odbiega od książki, śmiem twierdzić, że Oscar Wilde przewraca się w grobie. Ja jednak nie czuję się wcale zawiedziona. Twórcy widocznie uznali, że wierne odtworzenie wersji pisanej będzie zbyt nudne i mało efekciarskie na dzisiejsze czasy. Cóż, o widza trzeba zabiegać na różne sposoby, a nie każdy potrafi sobie pewne rzeczy dopowiedzieć. Te mianowicie, które autor ukrywa między słowami, nie daje na tacy, gdyż wierzy w inteligencję swoich czytelników. A ci powinni rozszyfrować pewne dyskretnie przemycane wątki.
       Film nie będzie raczej kiepski dla kogoś, kto nie zetknął się z książką. Dla mnie jest widowiskowym dodatkiem do lektury. Podobało mi się zestawienie życia arystokratycznego z rynsztokowym. Tu salon, tam nędza. A w tym salonie ten sam obrzydliwy smrodek, co na brudnej ulicy.
       Ben Barnes jako Dorian mile mnie zaskoczył. Świetnie zagrał zepsucie głównego bohatera, którego seksualne rozpasanie zobrazowano szokująco, lecz nie gorsząco. Natomiast Colin Firth - jak zawsze - boski :), aczkolwiek zrobiono z niego diabła wcielonego, którego spojrzenie przeszywało na wylot. Błędnie mniemałam, że nie będę w stanie go kupić w roli szowinisty i zdemoralizowanego cynika. Sprawdził się wzorowo.

15 komentarzy:

  1. Zawsze ciekawiła mnie ta książka, może w końcu po nią sięgnę :> A filmu jeszcze nie widziałam, wolę chyba najpierw przeczytać powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pandorciu, zdecydowanie najpierw przeczytaj, później oglądaj. Taka kolejność zawsze bardziej wskazana. A książkę oczywiście polecam, to jedna z obowiązkowych pozycji każdego mola. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero zabiorę się za książkę - wypożyczyłam już sobie na przerwę świąteczną i mam nadzieję, że znajdę czas, by przeczytać. Film odsuwam więc na czas, jak już lektura będzie za mną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Klaudyno, widzę, że z Ciebie też nocny marek. :)
    Na pewno znajdziesz czas na przeczytanie, całe szczęście książka jest krótka. :) Ciekawa jestem Twoich wrażeń. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak słusznie zauważyłaś Agatoris - film to tylko dodatek do książki, takie wizualne dopełnienie opowieści. Oczywiście przeczytam, bo to bardzo oryginalna książka :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Piegusko, chętnie przeczytam Twoją recenzję "Portretu". :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Agatris droga, napisałam przed kilkoma dniami do Ciebie długi komentarz i mi zjadło, a później już nie miałam siły pisać jeszcze raz. Teraz spróbuję :).

    W zasadzie to Twoja notatka powoduje u mnie podniesienie ciśnienia i gwałtowne wyrzuty czytelniczego sumienia. Powód? Już nie wiem, ile razy pisałam, że muszę, koniecznie, natychmiast zapoznać się z dziełem Wilde'a. Cóż z tego, gdy do tej chwili jeszcze tego nie uczyniłam. Swoją drogą, łatwiej byłoby mi nie wypowiadać się pod Twoją recenzją - byłyby mi te nieprzyjemne uczucia oszczędzone, ale przecież tak dawno nie pisałam. To nie znaczy, że mnie całkowicie nie ma - jestem, jestem chociaż nie ukrywam, że dużo rzadziej i wybiórczo. Ale muszę znaleźć chwileczkę czasu na odwiedzenie ulubionych blogów, taka już ma natura :)
    Przyznam Ci się, że jestem zaskoczona, że "Portret" nie zrobił na Tobie wrażenia. Byłam pewna, że Cię zachwyci! Tutaj wychodzi nieprzewidywalność gustów literackich. To dobrze! :)
    Co do filmu - nie jestem miłośniczką żadnych ekranizacji (wyjątek - "Przeminęło z wiatrem"), ale może kiedyś spróbuję z "Portretem...", oczywiście, po wcześniejszym zapoznaniu się z wersją literacką, która już na mnie czeka, tutaj, na wyciągnięcie ręki.

    Pozdrawiam Cię serdecznie
    Zabiegana Elina

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabiegana Elino, przykro mi, że zjadło Twój komentarz. Niestety tak się czasami zdarza. Ja mam na to swój sposób, mianowicie, jak już tworzę coś dłuższego, co szkoda, żeby przepadło, to piszę w Wordzie, i dopiero potem wklejam. Przydało mi się to nie raz.

    Nie rób sobie wyrzutów, że czegoś tam jeszcze nie przeczytałaś. Wszystko w swoim czasie. Ja sobie powtarzam, że są inne obowiązki i przyjemności, i nie mogę robić sobie ciśnienia, bo by mnie to kompletnie zniechęciło do bloga. Czytam w swoim tempie, piszę też albo i nie. W końcu to mój „pokój”, ma mi dostarczać satysfakcji, a nie wyrzutów.

    Też spodziewałam się, że „Portret” mnie zachwyci. I chyba za bardzo tego chciałam, skoro nie wyszło. Nie jest mi z tego powodu głupio.

    Ja ekranizacje bardzo lubię, przede wszystkim dlatego, że sporo filmów oglądam i oglądanie traktuję jako przedłużenie czytania. Poza tym, zawsze jestem ciekawa, jak twórcy się spiszą i jak to się ma do mojej wyobraźni.

    PS Uwielbiam "Przeminęło z wiatrem", często puszczają w święta, mam nadzieję, że w tym roku również. :)

    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorian Gray to świetna książka, dzieki tym że nakręcono na jej podstawię film zyskała wiecej na popularności. I dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację, zapewne znaczna część osób, które nie czytają książek dowiedziała się dzięki filmowi, kto to taki O. Wilde.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ mnie ten czarny kocur przeraził O_o
    Doriana czytałam tylko raz, książka zdecydowanie lepsza od filmu. Film znudził mnie zaledwie po 10 minutach ;D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W moim przypadku to też była pierwsza ekranizacja "Doriana Graya" którą obejrzałam, i podobała mi się. Była faktycznie przejaskrawiona, momentami zbyt dosłowna, ale robiła wrażenie - trzeba było mocnych środków, żeby ukazać zepsucie głównego bohatera (choć zależy, jakie kto stosuje kryteria oceny, może niektórzy uznaliby, że to wrażenie świadczy raczej na niekorzyść tego filmu...). Do tego cieszyła oko, no i najważniejsze - aktorzy. Też nie byłam do końca przekonana, czy Colin Firth w roli takiego podstarzałego cynika się odnajdzie, ale zagrał świetnie, co tylko po raz kolejny potwierdza, że ten człowiek jest niesamowitym aktorem. A Barnes? Ta mieszanka młodzieńczej niewinności i urody z jakimś złowrogim potencjałem, te złe iskierki co mu się czają w oczach! Jedyną rolą, do której, moim zdaniem, pasowałby bardziej - gdyby ktokolwiek teraz wpadł na pomysł nakręcenia ekranizacji "Czerwonego i czarnego" Stendhala - byłaby rola Juliana Sorela, on jest wprost ucieleśnieniem wszystkiego co juliano-sorelowate.

    O książce się nie wypowiem, bo owszem, czytałam, ale dość dawno temu i wspomnienia z tej lektury mam już dosyć mgliste. Ale zdaje się, że wtedy raczej jednak zachwyciła. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Naia, ja już powoli mam po książce mgliste wspomnienie, a co dopiero po latach. :/
    Dziękuję Ci za ten komentarz, cieszę się, że ktoś widział film i podzielił się wrażeniami. :) Oczywiście zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Jest czasami zbyt dosłownie, ale to dobre rozwiązanie dla tych, co nie czytali/ nie czytają, więc własna wyobraźnia ma mniejsze pole do popisu. A że golizna też przyciąga, to nie dziwota, że pięknych kobiet nie brakuje.
    Co do Barnes’a, jego złe iskierki w oczach, to dla mnie pikuś w porównaniu z demonicznym spojrzeniem Firth’a. Masz rację, niesamowity aktor. Mam słabość do takich angielskich dżentelmenów. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oglądałam film, teraz mam w planach książkę

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam książkę, która mi się podobała i od dawna mam zamiar obejrzeć film :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.